piątek, 2 sierpnia 2013

Balangan

Mieszkanie na osiedlu domków jednorodzinnych na Bali, tzw. perumahan, może być bardzo proste dla tego, kto zdecyduje się korzystać z bogatej oferty usług dojeżdżających lub dochodzących do każdego domu.
Od świtu słychać „roti roti”. „Roti” znaczy chleb i ten sygnał oznacza, że motorek już rozwozi po ulicach chleb. Nie korzystamy z jego usług bo sprzedaje tylko straszliwie biały chleb tostowy oraz różne słodkie bułki. Ale w razie potrzeby wyprawa do sklepu po chleb nie byłaby konieczna.




Po chlebie zjawiają się w różnej kolejności – motorowy sklep warzywny, motorowy sklep rybno-mięsny. Sklep ogrodniczy na samochodzie zwanym tu keri (od carry). Jeździ też co jakiś czas motorowy sklep 1001 drobiazgów – sprzedaje wieszaki na ubrania, wiadra i inne rzeczy. Sprzedawcy misek i wiader docierają też na piechotę uderzając mocno w dna swoich wytworów dla podkreślenia ich solidności. 




Co jakiś czas zagląda naprawiacz butów, sandałów i klapek.



Z oferty restauracyjnej mamy motorowe – bakso (zupa z kulkami mięsnymi), putu (coś w rodzaju mokrych kokosowych ciastek z czerwonym cukrem). Oraz różne napoje i desery.




Dojeżdża też co jakiś czas rozrywka (choć ta mnie nie bawi, w przeciwieństwie do licznej dzieciarni) – stary człowiek na motorze z małpką dająca przedstawienie.

Rozleniwienie ludzi spotyka się z bogata ofertą drobnych biznesów. Ale zwykle to nie oni są właścicielami interesu. Prawie każda, najmniejsza nawet działalność, ma jeszcze swojego bossa. Kogoś, kto ma trochę więcej pieniędzy i już nie pracuje zbyt dużo albo robi coś innego. Kiedyś mój kucharz powiedział, że gdyby miał samochód to by zatrudnił kierowcę i to ten kierowca by woził turystów, nie Dul. Dul by siedział w domu, już by nie pracował. Wolałby tak się lenić, tracić pieniądze na czyjąś pensję niż pracować własnymi rękoma.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz