wtorek, 20 listopada 2012

Flores 1


Jest wreszcie przewodnik po Flores. Sa nawet opisy roznych tras i mapy. Zamierzam osobiscie sprawdzic wszystkie i zobaczyc jak to wyglada w praktyce. Bo problem w chodzeniu po Indonezji, a Flores nie jest wyjatkiem, jest taki, ze prawie wszedzie trzeba przewodnika, ktory nas gdzies prowadzi bo nie ma szlakow, oficjalnych tras, wytyczonych sciezek. A przewodnik ma czesto tragarzy, organizuje posilek i juz caly biznes sie kreci. Daje zapewne utrzymanie wielu osobom ale jest stanowczo upierdliwe jesli ktos mieszka tu dluzej i chcialby po prostu sie przejsc w lesie, wejsc na jakas gore czy zrobic cokolwiek wtym rodzaju, co jest normalne w Poslce.
Przewodnik oczywiscie stwierdza, ze Flores jest przepiekne a ludzie “witaja przyjezdnych z otwartymi ramionami i rozgrzewajaca serca przyjaznia, chetni, zeby podzielic sie swoja fascynujaca przeszloscia oraz obecnym stylem zycia”. Gadka gadka, trzeba oczywisie cos w tym stylu napisac. Flores rzeczywiscie jest fascynujace, jednakze nie w tym mdlym, cukierkowym, folderowym stylu.
A ludzie rzeczywiscie sa przyjazni, gdy licza na zysk albo, biorac pod uwage minimum, przynajmniej nikt im za skore nie zalezie. Wiadomo natomiast, ze jesli  by sie kogos niechcacy na drodze potracilo lub nie daj boze zabilo, najlepiej od razu ratowac skore i uciekac na policje. Lepiej byc narazonym na korupcyjne szantaze niz zabitym na drodze w zbiorowym wysilku calej wioski. Ta zasada tyczy sie zreszta calej Indonezji.
Flores okreslilabym slowem mroczne. Mroczne gory czesto pokryte mgla, mroczne tajemnice. Wyspa moglaby zostac miejscem dla kolejnego odcinka Indiany Jonesa! Wszystkie konieczne elementy sa! Stare obrzedy, zaskakujace zwyczaje, przyroda. I skarby!
Flores jest pokryta skarbami. Oczywiscie podobno ale tak mowia. A zloto jest tu w cenie. Stare chaty, niektore podobno piecsetletnie, kryja rodzinne zbiory, wynoszone z cienia tylko przy specjalnych okazjach.
Sa tez miejsca z ukrytymi skarbami. Mozna by sie pokusic aby je poszukac ale lepiej nie! Zloto bylo ukrywane w takich bowiem okolicznosciach – bogaty pan wybieral miejsce, w glebokiej dolinie bez dostepu. Tj. wybieral je stojac na skraju przapasci, patrzac z gory. Potem wysylal sluge ze skarbem do ukrycia. Sluga schodzil po linie. Zakopywal skarb a gdy wracal wspinajac sie po linie jego pan parangiem (czyms w rodzaju maczety) ja ucinal. Gdy sluga spadal na pewna smierc, jego pan wypowiadal mniej wiecej takie slowa – teraz bedziesz strzegl moich rzeczy po wsze czasy. Wiec ten strzeze i lepiej skarbu nie szukac!
Prawda czy nieprawda – zloto na Flores jest. To w ziemi bo rozne firmy probuja zdobyc licencje na jego wydobycie. I to w postaci bizuterii, w wioskach.
Wyspa lezala na szlakach handlowych, Portugalczycy usadowieni na Timorze oraz Molukach i handlujacy korzeniami, zanim musieli wycofac sie na rzecz Holendrow, potrzebowali Flores jako przystanku na trasie. Weszli oczywiscie w rozne uklady z miejscowymi klanami. Pewnie stad te skarby. A moze jeszcze ze starych chinskich szlakow?
cdn.

piątek, 9 listopada 2012

Rodzina


Na przykladzie zalogi z lodzi, gosposi w domu i paru innych znajomosci widze, ze uwiklanie w rodzine tu w Indonezji jest czyms przerazajacym. Nie ma z niego wyjscia, nie ma indywidualnego zycia, kariery, ambicji. Rodziny – czyli ojca, matki, ciotek, wujkow, kuzynow, dziadkow.
Systemem emerytalnym sa dzieci. To calkiem zrozumialy mechanizm przy braku innego ale rozleniwiajacy starsze pokolenia. Np. z wioski z calej rodziny tylko jeden czy jedna sie odwaza, wyrusza do Labuan Bajo albo na Bali i zaczyna zarabiac. Reszta nie, po co, przeciez w tym systemie maja juz zapewniony byt.
Telefon od rodziny z kampungu (rodzinnej wioski) oznacza zawsze mniejszy lub wiekszy klopot, ktory zazwyczaj sprowadza sie do potrzeby pieniedzy (nie bylam swiadkiem przypadku, kiedy rodzina zadzwonila, zeby zapytac o samopoczucie, wesolo pogadac…).Trudno sie rozwinac, utrzymac na dobrym, coraz wyzszym poziomie (sa tacy, ktorym na tym zalezy choc musze stwierdzic, ze nie wszyscy), wlasna mala rodzine, jesli rece wyciagaja sie zewszad po datki, a to trzeba leczyc kuzyna, a to kuzynka wychodzi za maz a to to a to sramto. Rodzice maja zwykle duzo dzieci. Ciezar opieki nad najmlodszym rodzenstwem spoczywa na tym najstarsz ym, juz pracujacym. I transfer srodkow trwa. Ale potem najmlodsze rodzenstwo bedzie sie czulo zobowiazane wobec starszego i pomoze jego dzieciom. I tak dalej i tak dalej.
Sytuacja zupelnie odwrotna niz w Europie, gdzie to najczesciej rodzice wspieraja dzieci (w uzasadnionych badz nie przypadkach).  Na Flores, w wioskach, rzadzi wyuczona bezradnosc kierujaca sie przeciw odwaznym jednostkom.
Nie ma tez przedawnienia – do Meny, mechanika na Pratiwi, w momencie gdy znalazl te prace, zglosila sie rodzina jego przybranej matki (sam jest uciekinierem z Timoru Wschodniego). Musial zaplacic za swojego przybranego ojca zalegly “belis” czyli oplate dla rodzicow kobiety od przyszlego meza. Ojciec kiedys nie zaplacil a mimo to sie ozenil. Nie zdarza sie to czesto ale czasem tak. Belis jest dosc wysoki i nie zawsze kazdego na niego stac.  Sa tez pary, ktore przez to nie biora slubu, przynajmniej na poczatku - slubu oficjalnego bo tradycyjny wg miejscowych zwyczajow zwykle jest. Bo jesli jest dziecko to bez slubu rodzicow jest klopot - nie dostanie aktu urodzenia ani nie pojdzie do szkoly (abstrahujac od wstydu rodziny). Wiec na Flores odbywaja sie czasem sluby (przynajmniej katolickie bo to wiem z pierwszej reki od polskiego misjonarza) zbiorowe udzielane parom z juz jakas iloscia dzieci. Wobec dziwacznych zwyczajow i panstwowych przepisow nawet kosciol musial sie uelastycznic.
W urzedach bez rodziny tez ani rusz. Wszedzie pytaja o niejaka “kartu keluarga” czyli karte rodziny, nalezaca do podstawowych tu dokumantow. Trzeba ja miec przy wyrabianiu paszportu, kupowaniu ziemi… Maz jest w niej nazwany oficjalnie glowa rodziny – “kepala keluarga” a ponizej sie wpisuje zone i po kolei dzieci. Jak ktos nie ma wspolmalzonka to ma karte rodziny wciaz przy rodzicach, chocby mial 50 lat. Nie zdaza sie to oczywiscie czesto. Rodzina to tu pewnik. Tu sie nie pyta czy ktos ma dzieci. Pyta sie czy juz je ma – “sudah ada anak?”, “belum ada anak?”. Te pytania zadawano mi nagminnie. A jak jest juz Toni to sie pytaja o drugie. Choc takie nagabywanie zdarza sie tez w Poslce, podobno. 

środa, 7 listopada 2012

Magia 2


Nasza gosposia poszla spac do domu sasiadki. Ta poprosila ja o to (intensywnie) bo sie boi. Ostatnio czesto z nami jezdzi poniewaz ma dzieci w podobnym wieku co Toni, bardzo z nim zaprzyjaznione. I dzisiaj jak to zwykle dyskusja zeszla na magie, duchy, szatany, dziny itp, ktore w duzych ilosciach zamieszkuja Indonezje. A w kazdym razie tak tutaj twierdza. Biorac pod uwage moje dotychczasowe znajomosci moge powiedziec, ze wszyscy Indonezyjczycy, bez wyjatku. Rozne religie laczy na pewno to, ze ich wyznawcy wierza w te same leaki, tuyule, susuki (szczegoly mam nadzieje opisac niebawem). Co wiecej, nawet misjonarze polscy na Flores zaczeli wierzyc w magie, zwlaszcza czarna. Byli podobno swiadkami urokow i tajemniczych smierci “bez powodu”. Niby bez powodu bo przeciez wiadomo – magia.
Magia jest traktowana jako normalny element zycia. Gdy ktos cos usprawiedliwia magia albo opowiada historie swojej rodziny z magia w tle, jego rozmowca mowi “a no tak”, wszystko rozumie, kiwa glowa, chwyta w lot, o co chodzi. Taki kod ponad podzialami. Na pewno ponad religiami ale ponad odleglosciami, jakie dziela wyspy takze. Sa jakies lokalne magie ale tez kazdy wie, ze tuyul czy susuk kupuje sie na Jawie, wiadomo gdzie, a nawet raz ktos z Flores powiedzial mi cene.

Podobno magia nie dziala, jesli ktos w nia nie wierzy. Powinnam byc wiec bezpieczna. Ale i mi sie przytrafilo pare dziwnych sytuacji. Jedna ma byc jednoznaczna! Wybralismy sie na Bali do swiatyni Uluwatu, niedaleko. Ja nie chodzilam po jej terenie, znalam ja juz dobrze. Siedzialam na murku a Toni spal w wozku. I nagle, jak to tam zwykle bywa, malpa,dosc bezczelny makak z calej ich tamtejszej grupy, od tylu zabral mi okulary. Poniewaz byly dosc stare i juz poklejone (jak mi sie to zdarza miewac) nie uczynilam nic aby je odzyskac. Ale pewien mily turysta rzucil sie na ich ratunek przeciwko malpie. Ta w koncu, juz z drzewa, rzucila okulary, ktore spadly tuz pod nogi pewnej zasuszonej balijskiej staruszki. Kto byl na Bali na pewno takie widzial, nosza drewno, pracuja w polu i w obejsciu, siedza na targach. Daje im na oko 30 kilogramow, skora i kosci. I ta wlasnie staruszka podniosla okulary. Chcac nie chcac wstalam i ruszylam w jej kierunku, wyciagnelam reke po nieszczesna staroc. Juz mowiac ‘terima kasih’ – ‘dziekuje’. A ona na to ‘money money’. Zamiast jej dac  (byloby po sprawie) tak mnie to wkurzylo, ze powiedzialam tylko ‘za co?’ i dosc ostro wzielam okulary z koscistej reki. I wrocilam do siedzenia. Ona tez siadla, okolo 50 metrow od nas. Intensywnie sie wpatrywala. Ja jej tez posylalam ostre spojrzenia ale nie za bardzo mnie to w sumie zajmowalo.
Staruszka przyszla w nocy. Do domu. Trzy razy w nocy Toni budzil sie w panice, jakiej nie zaznal wczesniej ani juz potem.  Nie do uspokojenia przez dluzszy czas. Bez zrozumialego dla mnie powodu. Dopiero rano przypomnialam sobie o staruszce a Sardin potwierdzil – widzial ja w nocy, siedziala na szafie, wlosy zaslanialy jej twarz ale to byla ona. Ja jej nie moge widziec ale on tak. Ma magiczny kamien! Toni dostal do picia wode ze szklanki, gdzie zostal zanurzony kamien. Sardin cos poszeptal przez dluzszy czas. Potem bylo juz spokojnie.
Ten kamien podobno nas uratowal. Chciala zrobic cos zlego ale sie przestraszyla. Kamien jest czarny, okragly, od niejakiego mister Dauta z Komodo, ktory bardzo nas lubi bo pozwalamy mu zawsze sprzedawac drewniane warany klientom.
Co do kamieni – pewien moj znajomy tez dostal  magiczny kamien, nota bene wlasnie od katolickiego misjonarza na Flores. Kamien ma cofac skutki kazdego ukaszenia weza, nawet najgorszego z jadowitych gatunkow! Wystarczy przylozyc w miejsce ugryzienia i po problemie.