W wiosce na Rinci, jednej z czterech w Parku Narodowym
Komodo, spędziliśmy 3 dni. Było więc czas na powłóczenie się i pogadanie z
mieszkańcami.
Pewna stara kobieta opowiedziała o swojej przygodzie z
waranem. Pewnego popołudnia wybrała się po warzywa, trochę powyżej ostatnich
domów od strony lasu. Gdy ścinała liście podszedł komodo i ugryzł ją w nogę.
Normalnie w takich sytuacjach komodo zachowuje się jak rekin, zapach krwi
działa na niego i nic nie może go powstrzymać. Chyba że wie, ze musi poczekać
jak w przypadku ugryzionego bawołu, który jest dla niego za duży. Ale kobieta
zaczęła z waranem rozmawiać i w języku Komodo (sama pochodziła z wyspy Komodo)
wyrzucać mu złe zachowanie. Że są przecież rodzeństwem i ona mu nigdy nic złego
by nie zrobiła. Wtedy komodo się zawstydził, opuścił głowę i poszedł sobie.
Kobieta zaczęła krzyczeć po pomoc, ludzie przybiegli i po jakimś czasie
znalazła się w szpitalu w Labuan Bajo.
W czasie mojej obecności w rejonie często przewijał się motyw
rozmawiania z waranami. Kiedyś ktoś z Komodo mi też powiedział, że jako dziecko
spał w łóżku z rodzicami oraz z komodo, który przychodził w nocy.