tag:blogger.com,1999:blog-31337579006259909512024-03-19T11:43:29.570-07:00Ola LianaBlog o życiu na tropikalnej wyspie Flores w Indonezji, przygodach na morzach Indonezji, budowaniu drewnianych łodzi, pracy w Parku Narodowym Komodo.Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.comBlogger71125tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-60096075175780469922015-11-08T21:17:00.001-08:002015-11-08T21:18:58.220-08:00Indonezja<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Jeszcze w marcu,
przed Hari Nyepi, czyli dniem ciszy, na Facebooku, w grupie Bali Expat, pojawiło się zdjęcie dzieci w tradycyjnych
strojach i komentarz jakiegoś Włocha, w którym autor zachwycał się tym, że
Bali jeszcze nie zaprzepaściło swoich tradycji i jakie to jest wspaniałe (bo my
w Europie jesteśmy już straceni i zapewne dlatego on jest tutaj a tradycja to zawsze coś tylko pozytywnego, oczywiście). Abstrahując
od faktu, że i ja lubię Hari Nyepi bo przydaje mi się dzień, w którym nigdzie
nie muszę (bo nie mogę) pędzić, uważam, że takie proste myślenie jest oznaką
naiwności. Przez tradycję rozumie on zapewne także wielką duchowość
przypisywaną tutejszym ludziom, to czego brakuje ludziom Zachodu i czego tu
szukają. A wg mnie dokładnie tyle tu duchowości ile można wywnioskować z
obrzędów np. katolickich albo przypisać uczestnikom Bali Spirit Festiwal, gdzie
o duchowości świadczą zapewne dready, powłóczyste szaty czy bransoletki oraz
rozbuchane dyskusje o duchowości. Nie wykluczam oczywiście, że uduchowione
osobniki się w tych grupach zdarzają, tak jak wszędzie. Ale czemu wnioskować o
tym z zewnętrznych przejawów? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Bo ja o uduchowieniu
Indonezyjczyków wnioskowałabym raczej z codziennych zdarzeń, kiedy nic nie jest
na pokaz. Piękne są obrzędy, ofiary, procesje ale nie działa to na mnie, kiedy
mam w oczach sytuację sprzed paru dni – spotykam psa, zabiedzonego, bez
sierści, w ranach, ropniach, kości prawie na zewnątrz, całego w strachu,
zapewne bitego. Robię wywiad, idę do domu psa a tam słyszę – a, tak, sudah
busuk, mau buang, już zepsuty, zgniły, wyrzucamy go. Już nie będzie problemem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Czy myślę o
duchowości, kiedy chce rozmienić pieniądze na drobne? – nie ma szans, każdy
sklepikarz mówi, że nie ma, wymiguje się, droga przez mękę (notabene szok w
Singapurze za mojej pierwszej tam bytności – muszę zadzwonić, nie mam monet,
idę rozmienić ale po pobycie w Indonezji z małymi na to nadziejami. A kobieta w
kiosku – jasne, a do czego potrzebujesz to ci dam odpowiednie monety). Albo
duchowość włączania się do ruchu – Indonezyjczycy wolą ryzykować wypadkiem i
śmiercią swojej rodziny niż kogoś wpuścić – trzeba się wpychać i wymuszać a oni
do końca będą cię omijać na pełnym gazie, migać światłami, co oznacza - ani mi się
waż włączyć do ruchu. Jak zapłaciłem za motor/samochód to droga moja, nie po to
płaciłem aby teraz kogoś wpuszczać. Dziki Zachód na Dalekim Wschodzie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Czy duchowość ma
się objawiać w pleceniu plecionek i wpinaniu kwiatków we włosy czy na
rzeczywistej życzliwości wobec ludzi i świata i na szacunku do nich? Turystom
zdaje się, że tu jest dużo więcej życzliwości niż na Zachodzie. Ale to życzliwość
powierzchowna, nicniekosztująca – ciągłe uśmiechanie się czy niezobowiązujące
zagadywanie, machanie i Halo Mister. Kto zabrnie trochę dalej w indonezyjską
przygodę szybko pozna jej ciemne strony. Ale Indonezyjczykom zostaje udzielony
niezrozumiały dla mnie kredyt zaufania – że są lepsi, prostsi, życzliwsi. Czy
to dlatego, że kraj biedny (względnie)? Czy że w tropikach? Skąd ta
idealizacja?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Indonezja się
dorabia , ten kto w ogóle może bo wielu jest biednych, którzy o dorabianiu się
nie mogą marzyć. Ale miasta tak. Zewnętrzny status materialny jest bardzo ważny
i widać to chociażby w sposobie traktowania w sklepie – podjeżdżając zwykłym
skuterem, jaki ma tu każdy, jestem inaczej, gorzej obsługiwana niż gdy jestem
samochodem. Kto ma dobry samochód, myty zresztą tak często, aby trwał w
permanentnym połysku, czuje, że może więcej. Pamiętam sytuację ze szkoły –
podjeżdża Indonezyjka (młoda, żona starego Australijczyka), wielką Toyotą.
Parkuje tam, gdzie nie wolno, na podjeździe, gdzie można zatrzymać się tylko na
chwilę aby zostawić dziecko. Security nieśmiało mówi, ze tu nie wolno. A ona,
mijając go, rzuca mu kluczyki pod nogi i mówi – to mi przestaw jak chcesz, bylebyś
nie zniszczył. Ostentacja na każdym
kroku, w tym przypadku zapewne wprost proporcjonalna do biedy z jakiej się
wyszło. <o:p></o:p></span></div>
</div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-46547792312847333532015-11-05T09:36:00.000-08:002015-11-05T09:36:10.117-08:00Opowieści Sardina 1<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Od 6 do 6.30 wszystkie sampany w Gongger są
zarezerwowane dla dzieci ze szkoły. Innych pasażerów nie przewozi się przez
rzekę, do Reo. Dzieci tłoczą się na błotnistym brzegu w mundurkach. Przeprawą
kieruje Rangki. Wie wszystko na temat rzeki, jej nagłe wzebrania gdy w górach
pada deszcz, przypływy od morza, wiry i prądy. On daje znak do przeprawy i on
zakazuje kąpieli w rzece, kiedy uzna za stosowne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Na jeden duży sampan wchodzi około 10, 15 dzieci.
Dwie dorosłe osoby, jedna na dziobie, druga na rufie, wiosłują. Idzie szybko,
po 15 minutach dzieci mogą ulicami Reo dojść na piechotę do szkoły.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Wracają między 13 a 13.30. Także w tę stronę
dorośli w tym czasie nie przepłyną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Rangki opłacany jest przez państwo. Ma mieć
nawet emeryturę. Gdy bupati, wojewoda chciał odwiedzić miasto Pota na wschód od
Gongger Rangki kierował także przeprawą jeepa przez rzekę na wioślanych
łodziach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Kiedyś robił to jego starszy brat Sera. Potem
pałeczkę przejął Rangki, który też nie jest już najmłodszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Dzieci, które spóźniły się na oficjalną
przeprawę muszą kombinować. Czasem się rozbieraja i idą przez rzekę z ciuchami
w górze, płynąc przez jej środek, gdzie jest najgłębiej. Raz Sardin z kolegami
ukradli na chwilę prywatny sampan. Płyną, są już na środku rzeki i nagle sampan
hamuje, za chwilę się cofa. Mimo wiosłowania. Ktoś ich obrzuca kamieniami. To
właściciel sprytnie podwiązał go od dołu ukryta liną. Dzieci skoczyły do wody,
dopłynęły na swój brzeg, tyle że się zamoczyły. Następnego dnia odcieli linę i przepłyneli
rzekę. Sampan zwrócili następnego dnia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Kiedy na rzece widać włosy, czarne, długie, płynące
na powierzchni z prądem to Lili Mbide.
Nie wolno się kąpać, wiadomo. Rangki to ogłasza i jest to jak prawo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Gongger pełne jest dzieci. One nie zawsze
słuchają. Paru chłopaków idzie się kąpać. 10, 12 latki. Mija godzina, biegną do
wioski, krzyczą Febi utonął, nie ma Febiego. Wszyscy idą go szukać ale nie widać
nic, woda w rzece jest mętna, koloru kawy z mlekiem, to też znak, że Lili Mbide
się pojawi. Nadchodzi Rangki. Ma jajko, szepce do niego i wrzuca je do wody.
Jajko pokazuje mu, gdzie jest Febi – tylko 1,5 metra od brzegu, w wodzie po
pas. Nie żyje ale nie utonał, nie ma w płucach wody. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Co roku Lili Mbide zabiera przynajmniej jedną
ofiarę. Czasem nawet trzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Rangki umiera w latach 90’. W Gongger wciąż
mieszka jego prawie stuletnia żona. Teraz dzieci idą do szkoły przez zbudowany
pod koniec lat 90 most. W jego przęsłach są inne dzieci, pochodzące gdzieś z
daleka, ukradzione, ich głowy zamurowane w betonie na wysokości wody. Trzy
ofiary. Bez nich konstrukcja nie bylaby mocna. A nowy most to ważna sprawa,
całkowicie zmienił życie Gongger.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqtkZqEIsH9SiwAGMy3t3U9pHDIhz5YBqW6i7bC8OG43nf-M8C86j22ND-e0SSVg52mm49dxfbcub6BQXxNdRx_-0Dg3M410BQrS168V7laam29kwCfGA1VplkOYCYyg0REjCmx7id4mBN/s1600/DSCF4262.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Gongger, Flores" border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqtkZqEIsH9SiwAGMy3t3U9pHDIhz5YBqW6i7bC8OG43nf-M8C86j22ND-e0SSVg52mm49dxfbcub6BQXxNdRx_-0Dg3M410BQrS168V7laam29kwCfGA1VplkOYCYyg0REjCmx7id4mBN/s320/DSCF4262.JPG" title="Gongger, Flores" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Błotnisty brzeg Gongger</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQIx7K9TT4O09jhzCwt1jDHeLGCGEXhI0nzfSSgy4LdWjpDDYAOhr1dX2ofutTIavHF1q-OqnMDScDiTDEKv5cDeTmGU5XUk5_zUHuRK0IOPd6i8KH7ZK7YPSodxAXyWcwFoVimGuBbUly/s1600/DSCF4267.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Gongger, Flores" border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQIx7K9TT4O09jhzCwt1jDHeLGCGEXhI0nzfSSgy4LdWjpDDYAOhr1dX2ofutTIavHF1q-OqnMDScDiTDEKv5cDeTmGU5XUk5_zUHuRK0IOPd6i8KH7ZK7YPSodxAXyWcwFoVimGuBbUly/s320/DSCF4267.JPG" title="Gongger, Flores" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Brzeg Reo</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxmGS_dJ807R-ABrt5wp5PfOjHKzUSH5nPbjFfB4xW28dvSi4Io36zqHWqhyphenhyphenVxBfqHye4iA_ZwrwKFkADc9elmYcDowIQum9VGcExX30uR5cPs5PgtPuWUVcc6VYYlaczbWU8CfnGu-63S/s1600/DSCF5676.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Gongger, Flores" border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxmGS_dJ807R-ABrt5wp5PfOjHKzUSH5nPbjFfB4xW28dvSi4Io36zqHWqhyphenhyphenVxBfqHye4iA_ZwrwKFkADc9elmYcDowIQum9VGcExX30uR5cPs5PgtPuWUVcc6VYYlaczbWU8CfnGu-63S/s320/DSCF5676.JPG" title="Gongger, Flores" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Brzeg Reo od strony Gongger</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-67016628177308230952015-09-27T04:36:00.000-07:002015-09-27T04:36:06.218-07:00Codzienność<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Safari na Laluni, zepsuty generator. Jest
zapasowy i ten kończy safari, zepsuty do naprawy. Nie takie to proste.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Ale zaczyna się gładko. Niezawodny Chińczyk w
swoim sklepiku na Bali, gdzie ma albo może zdobyć wszystko. Nie zdarzyło się,
żeby go nie było, nie wyjeżdża na wakacje, jest zawsze na telefon, zawsze na
miejscu. Nie muszę płacić od razu, przelewam mu z domu. Dla mnie to wygoda, nie
znam się na mechanice, nie wiem czy część, po którą jadę, będzie kosztowała 10
czy 500 dolarów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Części do wymiany są, jadą na lotnisko, w
Labuan Bajo są nazajutrz. Ale niestety nie pasują, lekko inny rozmiar, coś
trzeba dostosować. Mechanik z Merombok koło Labuan Bajo, do którego jeździmy
takie rzeczy robić w warsztacie, pulang lebaran (czyli na koniec ramadanu
pojechał na Jawę w rodzinne strony). Każdy wie, co to oznacza – warsztat
zamknięty i nie wiadomo, kiedy właściciel wróci. Czasem nigdy a na pewno nie
można powiedzieć, kiedy dokładnie otworzy ponownie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Odpowiednie maszyny ma warsztat w Rutengu, kolejnym
mieście, cztery godziny przez góry. Decyzja – jadą motorem - mechanik z Ari Jayi,
który zna Ruteng i młodszy mechanik z Laluni. Wyruszyli i za 4 godziny dzwonią,
że mała część, którą wzięli nie wystarczy, trzeba pół generatora żeby zrobić to
dobrze. Wysyłamy samochodem przewożącym ludzi. Kapitan Pratiwi nadzoruje
wysyłkę. Ja potwierdzam jadąc na motorze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Przejeżdżam 200 metrów i dzwonię znowu, coś
mnie tknęło. Wyjaśniam dokładnie – wsadzając naszą część do przypadkowego pasażerskiego
samochodu ma wziąć numer kierowcy i wysłać do naszych ludzi w Rutengu. Kierowcy
ma dać ich numer. Krzyżowe zabezpieczenie. Nauczyło mnie doświadczenie. Załoga
jest jak najbardziej gotowa wysłać część nie mając danych kierowcy, mówiąc mu,
żeby zawiózł do tego a tego warsztatu. Potem się nie znajdą, część wróci do
Labuan Bajo i od początku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Część dojeżdża i zostaje w Rutengu, nie da się
zrobić od razu. Załoga wraca. Spokój. Następnego dnia dzwonię do kapitana
Laluni zapytać, jak tam wieści z Rutengu? Nie wie nic. Ci co pojechali nie
zapytali o numer warsztatu czy komórkę mechanika. Nie ma z nim żadnego
kontaktu. A to te nieszczęsne 4 godziny przez góry. A mechanik z Ari Jayi już
wypłynął na swoje safari. On jest stamtąd, z gór, ale ci z Laluni pojechawszy
tam sami, zagubiliby się jak igła w stogu siana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Jestem wściekła na siebie, byłam taka dumna,
że przewidziałam, że trzeba wziąć numer kierowcy a nie pomyślałam już, że mam
dać dokładne wytyczne, że jak zostawiają część w nowym warsztacie (o którym
wcześniej tylko słyszeliśmy) to trzeba wziąć numer. W Internecie nie ma nic. Zdobycie
numeru zajęło nam 2 dni, pomógł brat gosposi Suri. Plus jeden dzień na
organizację transportu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Część dojeżdża w nocy. Wtedy też na Bali budzi
mnie sms – „klu begini krem sy istirahat saja”. Nie wiem co to krem, jest noc. Rano mnie
oświeca – miało być crew, załoga, pisane kru, jak tutaj piszą. A więc: „jeśli
załoga tak, to ja sobie odpocznę”. Czyli, jak zwykle, jakaś kłótnia wśród
załogi i kapitan chce opuścić pracę na 2 dni przed kolejnym safari. Bo jak się
okazało - dzwonił z brzegu po małą łódkę, żeby wrócić z naprawioną częścią, a
drugi spał i nie słyszał; więc sobie chwilę poczekał na pomoście. Na szczęście
tym razem się udobruchał i nie musiałam w panice szukać nowego kapitana. <o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-72288069241816426832015-05-20T07:54:00.000-07:002015-05-20T21:29:28.453-07:00Słownik indonezyjski - Bantu<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Bantu czyli pomoc, pomagać. Bardzo pozytywne,
uniwersalne znaczenie. Ale w Indonezji ma jeszcze swoje odcienie, czasem bardzo
ciemne, czasem trochę weselsze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Bantu może być bowiem propozycją nie do
odrzucenia. Wcale nie chcemy, żeby jakiś oficjel nam pomagał ale on celowo
doprowadził nas do takiej sytuacji, że pomoc przyjmujemy z ulgą. Bantu jest
bowiem zwyczajowym zakończeniem kłopotliwych sytuacji. Saya bisa bantu (mogę pomóc) padające ze
strony oficjalnej jest zawsze w zanadrzu i może prowadzić do polubownego
zakończenia problemu pod warunkiem odpowiedniej gotówki w portfelu lub banku
adresata propozycji. Bo w Indonezji nikt najchętniej nie robiłby nam problemów,
tylko nam pomagał. A że aby pomóc czasem trzeba sztucznie problemy stworzyć ,
no, może czasem wystarczy nimi tylko postraszyć, to już taki koloryt miejsca. Mi
wielokrotnie proponowano pomoc na Flores i wiem, że lepiej trzymać się od
takiej pomocy jak najdalej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Powyższe sytuacje to jest bantu złowrogie. Ale
i ono ma swoje dobre strony. Bo mimo że nikt nie chce być w poważnej sytuacji,
kiedy bantu jest potrzebne, świadomość istnienia ostatecznego rozwiązania w
jego właśnie postaci jest kojąca. Bo proponujący pomoc są zazwyczaj mistrzami we wcześniejszym tworzeniu atmosfery grozy, niedopowiedzeń, komplikowania sytuacji. Wtedy możliwość zapłaty i zakończenia sprawy jawi się jako najprostszy sposób zostawienia problemu za sobą. </span>Pieniądze to w końcu tylko pieniądze, rzecz
nabyta.</div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">A bantu weselsze na przykładzie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">W zeszłym tygodniu jadę samochodem na policję kupić
prawo jazdy pozwalające ten samochód prowadzić. Poprzednie zakończyło swój
żywot miesiąc temu wraz z roczną datą ważności. Wściekam się myśląc o systemie
skonstruowanym tak, żeby wyciągnąć ode mnie jak najwięcej pieniędzy. W tym
przypadku - opłatę za możliwość prowadzenia samochodu z komfortem mijania
blokad policyjnych na drogach a nie zastanawiania się czy trzeba szykować 50 czy 100 tys. rupii dla policjanta.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Jestem już w ogromnym kompleksie policyjnym w
Denpasar. Inaczej niż w zeszłym roku – mrowie ludzi. Kolejki do okienek,
wszystkie siedzenia zajęte, ludzie podpierają kolumny. Mykam bokiem do okienka,
akurat się zwolniło. Mówię, że chcę przedłużyć prawo jazdy. Kitas jest? – Jest.
Stare prawo jazdy? – podaję. Zaświadczenie od lekarza? Jakie zaświadczenie? Że
jesteś zdrowa do prowadzenia auta? Rok temu nie trzeba było. A teraz już tak. A
gdzie lekarz? A tam, po drugiej stronie ulicy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Patrzę na tłum i decyzja podjęta – szukam
bantu. Nie mam bowiem cierpliwości miejscowych do czekania godzinami, nie mogę
też na to sobie pozwolić. Idę na zewnątrz. Patrzę za mundurem, jest paru w
zasięgu wzroku. Z jakiegoś powodu mam zakodowane, że wąsaci są bardziej skorumpowani
i akurat taki stoi. Chcę zrobić prawo jazdy, bisa bantu? Macha ręką i pokazuje
innego. Akurat bez wąsów ale szybko łapie. Idź za mną, dochodzimy do jakiegoś
blatu, ya, saya bisa bantu. Ile? 350 tys. Nie chce mi się targować, wizja tłumu
u lekarza mnie przeraża. Ale jak co roku
zapominam przynieść ksero swojego kitasa więc wychodzę do usłużnego punktu
obok. Kiedy wracam mój człowiek ma już moją kopertę. Miga mi zaświadczenie od
lekarza, z pieczątką i podpisem. Wymiana za uzgodnioną sumę, dłoń wędruje do
kieszeni. Reszta czyli zdjęcie, odciski palców i odbiór dokumentu już w mojej
gestii.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Zerkam na dokumenty – oficjalna cena za prawo
jazdy – 120 tys. jak byk, zresztą widać tę cenę także na dużej tablicy przed
wejściem do biur (i tak bez szukania bantu musiałabym zapłacić więcej, wiem z
praktyki). Część dotycząca testu teoretycznego i egzaminu praktycznego w ogóle
nie wypełniona (ale może dlatego, że to było przedłużenie choć i za pierwszym
razem było podobnie). Z zaświadczenia lekarskiego dowiaduję się, że ciśnienie
mam 120/80 - raczej prawda, puls – 80 (chyba zawyżony), wzrok idealny – ponieważ
miałam -1 a się starzeję to być może też prawda. Ogólnie zdrowa do prowadzenia
auta. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Aby zerwać z takimi sytuacjami trzeba by chyba
tsunami, w którym polegliby wszyscy powyżej 15 roku życia bo każdy jest już
przyzwyczajony do tego systemu od wieków. Expaci też są umoczeni.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Ale hipokryzją byłoby też powiedzieć, że nie
jest po prostu łatwiej na co dzień. Jest tu niespokojniej, mniej pewnie, nie ma
jasnych przepisów. W tym gąszczu zagubienia jest to pewien pewnik – można tak
zawsze załatwić swoją sprawę. Kwestią jest oczywiście ile za jaką pomoc. Inflacja
też tu działa. <o:p></o:p></span></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-28799614251312529332015-03-30T04:21:00.001-07:002015-03-30T04:21:44.471-07:00Vovo<div class="MsoNormal">
Jakiś facet, Niemiec, z długimi blond włosami które
dodatkowo wyblakły jeszcze od słońca i soli chodzi mi po pokładzie. Rytmicznie
okrąża podwyższony pokład z kabinami. Widać, że jest nerwowy, że zaraz wyjdzie
z siebie. Oświadcza, że zabrakło nam solaru i musimy wracać do Labuan Bajo, nie
starczy go na kolejne 4 dni safari. Ja się dziwię, obliczałam sobie, że nasz
silnik jest bardziej wydajny. Po chwili załoga potwierdza – paliwa jest dość,
ja oddycham z ulga. Dalej chodzi. Niedługo potem stwierdza, że zna doskonałe
miejsce do nurkowania, blisko Labuan Bajo. Znowu się dziwię, przecież właśnie
przypłynęliśmy do parku narodowego, tu są najlepsze miejsca. Ale on lepiej zna
wszystko tutaj. Zastanawiam się. I ciągle coś nie gra.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dwa lata później, wieczorem, chowamy się z Jeromem do kabiny
kapitana/jadalni. Rytmiczne odbijanie się śrutu od desek i szyb Ari Jayi
dogłębnie mnie wkurza ale lepiej nie wychodzić. Dobrze wiemy, kto strzela. Ten sam
z mojego pierwszego safari. Jerome zapowiada rozliczenie się z nim za dnia ale
wiem, że to deklaracje na użytek chwili, że muszę się ja tym zająć. Ale nie mam
czasu. Dwa dni później siedzę po turecku na pokładzie, słyszę świst i śrut
wbija mi się w nogę. Niby nic ale jak to, po pierwszym safari, po oblaniu mnie
wodą z wysokości swojej burty (ja w maleńkiej łódeczce tuż przy powierzchni
morza), chyba już się marka przebrała, tak sobie myślę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Sytuacja z pierwszego rejsu wyjaśniła się szybko. W
momencie, w którym klienci chcieli napić się piwa. Szukam, gdzie ta załoga
mogła to wcisnąć. I nie ma. Vovo wypił, tak mówią, dopiero teraz, jakby nie
mogli mnie oświecić, co się dzieje w ciągu dnia. Wypił w pierwszy dzień safari
cały zapas piwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Vovo, Niemiec alkoholik z łodzi Duyung, zakotwiczonej od nas
o rzut beretem, a co dopiero o strzał ze śrutówki. Vovo mnie nienawidzi od tego
pierwszego safari, jakie zrobiłam na Ari Jayi, jeszcze z R. Zaczęło się bardzo
sympatycznie –znaleźliśmy klientów, parę z Anglii w podróży dookoła świata. To
miało być nasze pierwsze safari, coś, co choć lekko potwierdzi, że nas zamysł z
łodzią ma szanse powodzenia. Za wszelka cenę chcieliśmy je zrobić ale łódź nie
była gotowa – miała silnik i utrzymywała się na wodzie ale niewiele ponadto. Klienci
wiedzieli, że nie jesteśmy całkiem gotowi ale byli chętni. To, że prześcieradło
to był po prostu podwinięty pod materac materiał, prosto ze sklepowej belki, że
naczynia, sztućce kupowaliśmy na łapu capu to nic. Nie mieliśmy butli,
kompresora. Ktoś radzi, idźcie do Vovo,
stoi na kotwicy w pobliżu. Vovo jest nadspodziewanie chętny. Ale nie da nam
kompresora, musi on z nami popłynąć oraz jego indonezyjska żona, Yani. Rozumiem
jak najbardziej, też bym nieznajomym do ręki kompresora nie dała. Przy okazji
Vovo pokaże nam miejsca nurkowe bo ich nieznajomość też była dla nas jakby
problemem. Wszystko układa się doskonale, pierwszego dnia my nurkujemy, Yani
haruje przy butlach. A potem historia z piwem. Nie zgadzamy się wrócić do
Labuan Bajo i robi się coraz bardziej nerwowo. Sytuację ratują trochę
sprzedawcy pamiątek, gdy trzeciego dnia podpływamy blisko wiosko Komodo. Vovo
pyta, czy w wiosce jest piwo. Jest, płyną sampanem i po godzinie przywożą
zgrzewkę. Vovo zgarnia pierwszą butelkę bezpośrednio z sampana i wypija w oka mgnieniu. A potem resztę zgrzewki. Podobnie jest
następnego dnia przy Rinci.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Oczywiście nie zdzierżyłam. Powiedziałam co o tym sądzę.
Yani płacze. Vovo jest agresywny. Do tej pory.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ale jedną pozytywną rzecz o nim powiedzieć mogę. Kiedyś, jeszcze przed wspólną wyprawą, ryczę na rufie Ari Jayi. Silnik ma problemy, załoga się na niczym nie zna, mechanik właśnie spalił pewna rzecz związaną z akumulatorami, mimo że się dzień wcześniej uczył jak ją obsługiwać. Trzeba kupić nową. Przychodzi Vovo i mówi - "nie martw się, ja też wiele łez wylałem nad moją łodzią, to normalne". </div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-37404645586957201102015-03-05T03:04:00.000-08:002015-03-05T03:06:56.026-08:00Bali<div class="MsoNormal">
Na pięknej plaży Balangan spaliło się siedem warunków.
Doszczętnie, do plażowego piasku, z którego wystaje tylko kilka kikutów pali,
które podtrzymywały drewniane konstrukcje. Wielka szkoda, pracujący tam ludzie
potracili wszystko, warungi służyły im także za mieszkania z całym dobytkiem,
choćby skromnym. Warungi te, tak jak i setki innych miejsc, aż prosiły się o
spalenie, drewno, instalacja elektryczna wołająca o pomstę do nieba. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tu dygresja: znajoma, która prowadzi hotele na Bali, odnawiała
jeden z nich. Trzymała w zanadrzu numer do dobrego elektryka poleconego przez
murarza. Kiedy nadszedł czas na elektryka dzwoni. Odbiera żona, elektryk nie
żyje, co się stało? Poraził go prąd.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Warungi prawdopodobnie, sami ludzie stamtąd tak mówią, spaliły
się od zwarcia w jednym z nich. Ale od razu pojawiły się teorie o celowym
podpaleniu, o chęci przejęcia jednej z ostatnich plaż z bezpretensjonalna
atmosferą, swojskim surferskim stylem życia. Że tak już było kiedyś na innych plażach,
że teraz naszą zabudują. A dać tutaj zabudować plażę to coś strasznego, brak
gustu, gigantomania i byle jakość są gwarantowane. A dzieje się dużo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ta Bali to jeden wielki wykop – to słowa mojego ojca
rozglądającego się wokół siebie na wakacjach. Prawda. Wyspa pocięta jest
budowami jak sznytami. Zwłaszcza Bukit, południowa część, gdzie nie ma pól
ryżowych są za to piękne plaże, m.in. Balangan właśnie. Pod cienką warstwą
suchej ziemi biała skała, która trzeba rozbić. Jeżdżąc po okolicy słyszy się
zewsząd tutututu, maszyny rozbijające twardy biały kamień aby potem kopać
fundamenty. Widok z samolotu: wszystko poryte, białe dziury w ziemi. Wszędzie
kopcąc przeciskają się ciężarówki z piaskiem. Kolejne przewożą białe kamienie z
wykopów na inne miejsca. Przy większych budowlach dźwigi. Klify zabudowywane,
jak leci, bez planu. Wzgórza zniwelowane.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Wielkość niektórych budów poraża. Hotele na setki pokoi. Kompleksy
willi, osiedla domków, kto będzie w tym wszystkim przebywał czy mieszkał? Ale
też ogromna ilość inwestycji rozpoczęta na wieczne niedokończenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Czy Bali obudzi się z ręką w nocniku?<o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-87154675348040345512015-02-04T09:33:00.001-08:002015-02-16T17:36:27.357-08:00Migawki z budowy łodzi<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Gardena jest 5 minut spacerem od miejsca, gdzie stoi w doku
Ari Jaya, spędzamy tam dnie a ja chodzę i w nocy bo mam napady strachu, że
drewno jest rozkradane, że łódź się przechyla i spada na burtę. Idę czasem dwa
razy w nocy. Pustą ulicą nic nie jeździ ale od hotelu aż do doku towarzyszy mi
stukot, powtarzający się z dużą regularnością. Raczej silny trzask co parę
chwil, rozchodzący się w każdą stronę. Dochodzi zawsze od grupki facetów
siedzących przy głównej drodze i nie śpiących chyba przez całą noc. Nie wiem
skąd się bierze ale też nigdy nie uczyniłam nic, żeby rozwiązać zagadkę. Ten
stuk na pustej ulicy w moich marszach do Ari Jayi stał się dla mnie nieodłączna częścią nocnych spacerów. Dopiero
ostatnio – olśnienie (tj. po wyjaśnieniach osoby znającej się na rzeczy)– nocne
posiedzenia to była gra w domino, to kostki domina wydawały głośny trzask gdy
były z impetem przyklepywane dłonią na stole. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Też już później dowiedziałam się, że Indonezyjczycy to
królowie, ofiary, maniacy hazardu. A zwłaszcza ludzie z Flores. W dużej i małej
skali, zakładają się ciągle, tracą pieniądze, grają znowu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Teraz, na łodziach, na szczęście grają o co innego. Wchodzę
co kabiny kapitana, grają w czwórkę – patrzę,
coś dziwnego, kolorowe uszy. Każdy ma na jednym albo na obydwu uszach
przypięte żabki do prania. Wybrane te, które najmocniej trzymają. Kto przegra
przypina kolejną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ari Jaya się buduje. Ja się uczę języka, najlepszą możliwą
metodą, na żywca, wskazując na przedmioty i pytając jak się nazywają. Mam już
za sobą rozmowę telefoniczną z Surabayą, pierwsze wykłócanie się przez telefon,
jakiego musiałam dokonać. Silnik miał być wysłany już dawno temu ale wysłany nie
został. Jesteśmy w tej kwestii ogólnie nerwowi bo już usłyszeliśmy historię o
tym, że pewna łódź, wioząca silnik dla innej budującej się łodzi, zatonęła
sobie gdzieś między Surabayą a Labuan Bajo. Silnik jest już zapłacony i jego
strata w naszej sytuacji oznaczałaby konieczność szybkiego zakończenia naszego
biznesu. A o ubezpieczeniach zapomnij.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
(Stary silnik, 3 cylindrowy Yanmar został już wyciągnięty.
Zostaliśmy poinformowani, że nadaje się tylko na kotwicę dla jakiegoś sampana.
Daliśmy go za darmo, jeszcze zapłaciliśmy za wyciągnięcie. A jednak nie –
silnik pływa do tej pory, został gdzieś przepatrzony i naprawiony).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Utknęłam na kranie. Musimy zamontować krany w zbiornikach na
paliwo, które niedługo będą gotowe i trzeba dopracować jakieś szczegóły. Nie
umiem wytłumaczyć, o co mi chodzi. Nie wiem, jak wytłumaczyć, że chodzi o kran.
Nie zadziałały ruchy naśladujące zakręcanie. Muszę iść do Gardeny, wziąć
kartkę. Wracam na łódź i rysuję bardzo ładny mały kranik. Pokazuję i:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
„a, kran”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Sprawa rozwiązana. Dobre są wspólne zapożyczenia z innych
języków. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ari Jaya tak naprawdę nie nazywa się jeszcze Ari Jaya tylko
Wahid Jaya. Pod tą nazwą pływała z kalmarami na Bali i dalej, do Surabayi.
Wahid to syn byłego właściciela, Haji Ganiego. Jaya natomiast to słówko przynoszące
powodzenie, gwarantujące sukces. Po kupnie łodzi nie chcieliśmy trzymać Wahida.
Całkowita zmiana nazwy nie była natomiast podobno wskazana (dla jej
dalszego powodzenia). Chciałam zatrzymać
samą Jayę. Ale już taka łódź istniała, pływa do teraz. Trzeba było więc
wymyśleć cos do Jayi. Na pomysł wpadł Josh, mały przewodnik przesiadujący
godzinami przed swoim „biurem”, naprzeciwko Gardeny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- A czemu nie Ari? A jak Aleksandra, ri jak Riccardo, Ari
Jaya.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
I tak zostało do teraz, mimo że R. już dawno nie ma w Labuan
Bajo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> </o:p>Haji Gani po sprzedaży Wahid Jayi jeszcze robił interesy,
zbudował drugi, większy dom. Kupowaliśmy u niego lód przed safari, co było
biznesem żony. Potem ktoś go oszukał i zbankrutował. Spotkałam go na TPI
(miejsce sprzedaży ryb i zanieczyszczania odpadkami morza) przypadkiem, po
latach, nie poznałam go. Zagadał do mnie, w ręce trzymał miotłę i zamiatał plac</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Aleksandra, pamiętasz mnie jeszcze?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
I się uśmiecha, jakby zamiatanie tego placu to było coś, co
od zawsze robił. <o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-26451951480837346082014-12-08T18:45:00.001-08:002014-12-08T18:45:37.736-08:00Tradycja<div class="MsoNormal">
Na różne rzeczy można narzekać, różne krytykować ale jeśli
wejdzie się na obszar czegoś, co można nazwać tradycją, nagle okazuje się, że
tu właśnie nie można. Tak przydarzyło się mi, kiedy ośmieliłam się skrytykować
rytualne rzezie, kiedyś w Tana Toraja na Sulawesi a ostatnio na Flores.
Straszne słowo na T staje się usprawiedliwieniem nawet najgorszych zdarzeń.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Komentarze typu: tradycja jest święta, z tradycja się nie
dyskutuje itp. wywołują mój śmiech jeśli nie grozę. Jak czemuś tak
abstrakcyjnemu można dać taką władzę nad życiem ludzi, nad naturą. Nadrzędną i
bezwzględną wartość? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Komentarze takie padają od tych, którzy maja pełną możliwość
korzystania ze swojej wolności, nikt ich nie ukarze, nie ukamienuje, nie zmusi
do małżeństwa, nie okaleczy w imię tradycji. Czemu chcą się ograniczać czymś
tak szeroko pojętym, nieokreślonym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nie znajduję ani jednego przykładu tradycji (i nie trzeba
szukać wśród tych drastycznych), gdzie ona sama w sobie byłaby czymś
obiektywnie pozytywnym. Nawet tak szanowane i powszechne obchodzenie tradycji
świąt, którychkolwiek, może być przecież utrapieniem dla kogoś. Jaką wartość ma
dla kogoś robienie Wigilii jeśli robi to od dziesiątek lat i ma dość a na
dodatek robi to dla nielubianej rodziny? Przecież tak się zdarza. Ile osób
odważy się złamać tradycję i wyjechać np. do ciepłych krajów? Na szczęście
coraz więcej. Ale ile nawet nie odważy się dać sobie takiego wyboru. W imię
czego, tradycji, nacisków rodziny na jej przestrzeganie. Bez sensu. Jaka wartość
ma tradycja, w której ktoś się niedobrze czuje. Która może zniewalać tak, że
ktoś nawet nie wie, że może się źle czuć z jej powodu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Albo inny bliski mi przykład, Flores: aby się ożenić narzeczony
powinien zapłacić rodzicom narzeczonej belis, w pieniądzach lub naturze. Przez
lata belis bardzo wzrósł i wielu osób nie stać na jego zapłatę. Młodzi chcą być
ze sobą i są, mają dzieci. I bardzo dobrze. Ale Indonezja to państwo, które w
prawie sprzyja tradycji i dziecko poza małżeństwem nie dostanie aktu urodzenia,
bez tego aktu nie może pójść do szkoły, nie istnieje. W Indonezji wszystko
można załatwić ale to oczywiście kosztuje. Korzysta też kościół, który co jakiś
czas masowo udziela ślubów parom . Mówił mi o takich hurtowych ślubach Pater
Stanis, z dumą. A ja właśnie się dowiaduję, że taki spóźniony ślub jest dla
pary bardzo drogi, dużo bardziej niż normalny, który zostaje zawarty wg adatu
czyli tradycji czyli m.in. po opłaceniu belisu. Na Flores kościół nie odbiega chciwością
od polskiego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Komu taka egzotyczna tradycja służy? Z naszego punktu
widzenia nam bo piękne zdjęcia wychodzą, mogą być właśnie z przywiezienia
belisa do przyszłych teściów przez narzeczonego. Czemu nie? Można poopowiadać o
autentyczności, pradawnych zwyczajach, ponarzekać, że nasze już utracone. Ale czy
są one warte więcej niż nasze opowieści z podróży jeśli utrudniają życie
stosującym się do ich wymagań? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Podsumowując – uważam, że tylko wtedy taka tradycja (niezwiązana
z zabijaniem czy okaleczaniem ludzi czy zwierząt) ma wartość, kiedy stosowane
się do niej jest niezależnym, wolnym wyborem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A tradycyjne rzezie zwierząt – możemy chyba wznieść się
ponad tradycję jeśli jest ona tak okrutna. W końcu przez ostatnie 100 lat
zrobiliśmy wielki krok jeśli chodzi o stosunek do zwierząt i chyba idzie ku
lepszemu mimo wszystkich strasznych zdarzeń, także w Polsce. Czemu więc mamy akceptować
krwawe tradycje? Bo są one atrakcją turystyczną do pochwalenia się? Bo
prastare? Przecież to względne określenie. Ile lat stosowania może legitymizować
zabicie kilkuset bawołów w sadystyczny sposób i pijackie obżarstwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Okaleczanie, porwania i zmuszanie do małżeństwa i inne (dziwnym
trafem w opresji są tu zazwyczaj kobiety) – chyba nikt zdrowy na umyśle nie
będzie bronił takich tradycji. Czyli jak, że tradycja najważniejsza, święta,
ponad wszystko i nie można złego słowa powiedzieć?</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-79566024789761575182014-11-17T19:23:00.000-08:002014-12-02T23:30:42.437-08:00Komodo<div class="MsoNormal">
Rok temu na wiosnę dzwoni do mnie ibu Maria, mówi, że szuka
łodzi dla swoich klientów. Razem z mężem Niemcem mają łódź Felicię. Kiedyś
mieli jeszcze Felianę ale ją sprzedali. Kupili je w czasie, kiedy ja budowałam
Ari Jayę. Byliśmy jednymi z pierwszych łodzi safari stacjonujących w Labuan
Bajo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ale teraz szuka dla swoich klientów innej łodzi. To pierwszy
raz, kiedy mamy bezpośredni kontakt. Ja się pytam dlaczego szuka, skoro ma
swoją i czy jest jakiś kłopot. To pierwsze, co przychodzi mi na myśl. Felicia w
czasie swojej pracy na Komodo miała dużo problemów. A to widziałam, że na holu
wracała do Labuan Bajo, a to, kiedy byliśmy w pobliżu, wpadła na rafę, która
jest 1,5 metra pod wodą. Stało się to mimo a może właśnie z powodu gpsa na pokładzie,
kapitan płynął wg urządzenia, nie patrzył na otoczenie, był prąd i tak Felicja
wpadła na to jedno z miejsc nurkowych. I utknęła, inne łodzie musiały ją
ściągać. A jeszcze kiedy indziej z pełną prędkością wpadła na inną podwodną
skałę, deski w dziobie się rozwarły i do środka zaczęła wpływać woda. Po
pobieżnej naprawie w Labuan Bajo Felicia musiała popłynąć do suchego doku na
Bali, co wiąże się z wielkimi kosztami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pytam się więc Marii, czy jej łódź ma jakiś problem i w
panice szuka jakiejś na zastępstwo, co się każdemu z prowadzących ten biznes czasem
zdarza. A ona odpowiada histerycznym w brzmieniu tonem:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- wiesz dlaczego, wiesz dlaczego? Powiem ci dlaczego! Bo
sprzedałam Felicię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
I chichocze w słuchawkę. Dopiero teraz zamiast histerii w
jej tonie wyłapuję czystą ulgę i chyba nawet szczęście. Jest szczęśliwa, że już
nie ma na głowie biznesu, przez który nie śpi się po nocach. Ja się pocieszam,
że jest dużo ode mnie starsza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nasza praca na Komodo to sprzężenie trzech strasznych
czynników: praca z miejscową siłą roboczą, praca z turystami oraz ogromna
zależność od natury. O miejscowych pracownikach się już rozpisałam, o turystach
kiedyś napiszę. A teraz o naturze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Komodo jest trudnym obszarem. Niby spokojne, otoczone
wyspami, czasem sprawia wrażenie jeziora. A pod powierzchnią czai się ogromna
siła. Cztery razy na dobę morze rusza, dwa razy w jedną stronę i dwa razy w
przeciwną. Jeśli nie ma przeszkód na powierzchni to siły tej nie widać gołym
okiem. A wystarczy jedna mała skała a
wokół niej zaczyna się kipiel. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Prądy zależą od Księżyca, od jego faz. Każdego dnia są
opóźnione w stosunku do dnia poprzedniego około 40 minut. My mamy tabele pływów
z portu Bima na Sumbawie ale Komodo jest opóźnione do godzin podanych w tych
tabelach o około godzinę. Wszystko około bo nie ma żadnej reguły. Każde miejsce
reaguje inaczej. W jednym prąd płynie „na odpływ” a parę kroków od niego „na
przypływ”. Gdzie podziewa się woda w miejscu zderzenia (bo gdzieś się te
przeciwne prądy chyba muszą spotkać) -
nie wiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
W ciągu doby jest jeden duży przypływ i jeden duży odpływ,
po nich są małe przypływ i odpływ, zwane konda. Ale czasem obydwa przypływy i
odpływy się wyrównują. Prądy są wtedy zwykle słabsze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Największa różnica w stanie wody to mniej niż 2 metry. Niby
niedużo ale te olbrzymie masy wody są wtłaczane w wąską cieśninę między wyspami
Komodo, Padar i Rinca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nienawidzę płynąć pod silny prąd. Gdy łódź w taki wpływa silnik
zaczyna inaczej pracować, nisko, głucho a ja cała sobą czuję, że wykonuje on
olbrzymią pracę. Wyobrażam sobie śrubę, taką właściwie małą, która tam na dole
walczy z żywiołem, który mi z pokładu wydaje się nie do pokonania. Prąd to
marszczy drobno powierzchnię morza, tworząc małe złośliwe falki, czasem z
białymi grzywami, to ją wygładza na lustro. A na powierzchni tego lustra czasem
woda bucha, to prąd płynie z głębi do góry. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Czasem obraca nami tak, że myślę, że nigdy nie wypłyniemy z
jego szponów. Ale nie, powoli się posuwamy. Turyści robią zdjęcia wirów. A mi
nasza łódź wydaje się najmniejszą z możliwych łupinką na łasce tego morza.<o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-54810291281494800842014-11-09T03:05:00.000-08:002014-11-11T00:30:17.375-08:00Labuan Bajo<div class="MsoNormal">
W czasie przygody z policją przenieśliśmy się do hotelu
Gardena. Był to jeden z niewielu hoteli oraz najlepsza restauracja. Bardzo
znana z szybkiej obsługi. Czekanie na jedzenie dochodziło do 1,5 godziny a
jedną z moich ulubionych rozrywek było obserwowanie powtarzających się
sytuacji: przychodzą klienci, zapewne głodni bo zwykle z morza albo z gór.
Siadają. Są sympatyczni, czytają Lonely Planet. Po około 15 minutach obracają
głowy w kierunku wysokiej lady, która służy za recepcję i za którą siedzi Edel,
recepcjonistka i kelnerka w jednym. Edel ma 1,50 i nie widzi z głębin swojego
fotela, że ktoś w ogóle jest. Jak w końcu zauważa to wolnym i dostojnym krokiem
idzie z karta dań, kładzie ją na stole i odchodzi. Klienci wybierają dania po
czym Edel znowu nadchodzi, czasem nawet bez zawołania. Okazuje się, że
wybranych dań akurat nie ma więc trochę czasu upływa na informacje, co ostatecznie
jest. Edel odchodzi statecznym krokiem do kuchni z zamówieniem. Tam dziewczyny
trochę czasu tracą na wgapianie się w telewizor. W końcu potrawa nadchodzi. W
Gardenie na szczęście jest duża i smaczna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Gardena to wtedy centrum życia towarzyskiego, nie ma jeszcze
żadnej z modnych teraz restauracji. Ma piękny widok na zachód, na wszystkie
małe wyspy z Komodo w tle. Najbardziej twarde krzesła w całej Azji chyba. Tu
się wszyscy spotykamy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Co parę tygodni przyjeżdża John, Amerykanin. 20 parę lat.
Uczestniczy w jakimś programie, który polega na mieszkaniu w jednej z wiosek
Manggarai (zachodnie Flores), wiosce odciętej od świata. Aby się z niej
wydostać musi maszerować przez las do rogi Labuan bajo – Ruteng i tam łapać
stopa. Program wymagał aby John co noc spał w innym domu. Organizacyjnie nie
było z tym problemu, w domach nie było łóżek, John musiał przenieść tylko swój
mały plecak. Ale nie znosił tego najlepiej. Mycie było w rzece, jedzenie tylko
ryżu i zielonych liści. Wizyta w Labuan Bajo była dla niego świętem, zamawiał
duże porcje i gadał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Z opowieści Johna jedna szczególnie zapadła mi w pamięć – jak
ludzie w wiosce umierają. Mieszkańcy wnętrza Flores to rolnicy. Przychodził
więc rolnik z pola, siadał na podłodze, pił herbatę i nagle się przewracał na bok.
I umierał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
John nie dotrwał do końca programu. Czmychnął na Bali i
zaczął nowe życie, całkowicie inne. Życie surfera, podrywacza, imprezowicza
czyli typowe dla jego wieku na Bali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Andre to Francuz, który mieszkał sobie w Labuan Bajo. W
Alzacji miał firmę baloniarską (organizował loty balonem), którą sprzedał. W
tym czasie w Labuan Bajo realizował ideę fixe. Jeździł po wyspach we wschodniej
Nusa Tenggara (czyli Flores, Sumbie, Timorze i wielu pomniejszych), robił
mieszkańcom zdjęcia. Potem wywoływał je na Bali a następnie ruszał swoimi
śladami, odnajdywał swoich modeli i wręczał im zdjęcia. Był gejem i zaczynał
właśnie nowy związek z kucharzem Konim, z którym potem wyjechał na Sumbę. Wiem,
że mieszka tam do teraz i buduje studnie oraz instaluje panele słoneczne. Jest
dość znany i czasem jego twarz pojawia się w lokalnych gazetach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Z Andre zawsze wyśmiewał się Moris (a w zasadzie Maurice),
stary Francuz, który w Indonezji siedział najdłużej z nas, zbudował łódź (jak
się to naprawdę odbyło, dowiedziałam się potem, kiedy los mnie z nim zbliżył).
Mr. Moris naśmiewa się z gejostwa Andre ale nie tylko. W odpowiedzi na plany
Andre pomocy mieszkańcom wysp, jak z rękawa sypie opowieściami o podobnych
akcjach, doszczętnie zmarnowanych przez miejscowych, których pomoc miała
dotyczyć lub przez korupcję: a to o statku-szpitalu mającym pływać i leczyć od
wyspy do wyspy a w którym urządzono sypialnie dla rodziny w którymś z portów. A
to o elektryfikacji jakiegoś obszaru, na którym po wyjeździe ludzi od programu kabli
używano jako powrozów do bydła. A to o fiasku programu nauczania wytwarzania
mleka. Jak zaczął to nie kończył. O Indonezyjczykach miał jak najgorsze zdanie,
zwłaszcza o leniwych i plujących Depie i Karnie, jego załodze. Zresztą i o
turystach też. Jest złośliwy i nabija się ze zmęczonych podróżnych, którzy
spoceni przybywają do Gardeny, pokonawszy wpierw liczne schody od ulicy. Ale
siedzi twardo w Gardenie, żeby ich namówić na wycieczki swoją łodzią Ikan
Terbang (latająca ryba).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Moris mówi tylko po francusku i po indonezyjsku. Ale jako że
duża cześć podróżnych to Francuzi ma szczęście. Siedzi i jak ktoś koło niego
przechodzi rzuca:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Bonjour<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Jestem świadkiem jak często mu się udaje:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- O, pan z Francji…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
I dalej już się toczy, Moris ma talent do opowieści, ludzie
słuchają jak zaczarowani i chętnie dają się namówić na rejs po Komodo. Zapominają
o złośliwościach z początku, rzucanych wprawdzie do nas lub w przestrzeń Gardeny
ale tak, żeby wyczerpani podróżni z łatwością usłyszeli:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- O, może spragnieni są camembertka? A może spodziewają się
dobrego winka<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie ma to jak okazja do wypoczynku na wakacjach…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Morisa nie cierpią kelnerki bo zawsze, aby nie płacić,
zamawia wodę z kranu, ale z dodatkiem restauracyjnego lodu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ale najczęściej powtarzają się historie o victimach. Moris nas
nimi zalewa. Victime czyli ofiara. U Morisa ma to tylko jedno znaczenie – bule
czyli biały/biała związani z miejscowymi. Strona biała to victime. Victime strony indonezyjskiej, która tylko czyha na białe pieniądze i lepsze życie. I nawet
jeśli to nie jest scenariusz pewny w 100% to w większości na pewno,
jak mi obserwacja życia pokazała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">Ostatnim
stadium victime jest une grosse victime.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
Une grosse victime jest oczywiście Andre z powodu swojego
związku z Konim. Sam Moris był także victime, kiedy mieszkał w Makasar. I jego
syn Jerome także, ten zwłaszcza miał victimowy incydent dużego kalibru. A
skończyli w końcu obydwoje jako grosse grosse victimes na Bali. Ale o tym
potem.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-50694401418990416812014-11-07T03:46:00.002-08:002014-11-07T19:49:47.405-08:00Nachodzenie korupcyjne 4<div class="MsoNormal">
W końcu zalegalizowaliśmy nasze drewno. Mieliśmy w tym
czasie nową znajomą, Amalię z Jakarty, pracującą dla parku narodowego. Amalia
była bardzo sympatyczna i pomocna ale trochę szalona. Bardzo lubiła swoją pracę
polegającą na nurkowaniu i sprawdzaniu stanu raf koralowych oraz liczebności i
zachowania morskiej fauny. Ale bardziej lubiła wracać myślami do życia
zostawionego w Jakarcie, pełnego clubbingu, romansów i wielkomiejskiego szyku.
W miejsce bardziej od tego dalekie niż Labuan Bajo nie mogła trafić. Spędzała
więc całe dnie z komórką w ręce i przy uchu a nocami przez komórkę uczestniczyła
w imprezach (wszystko słyszeliśmy bo jej pokój w hotelu Gardena sąsiadował
przez dwie bambusowe płachty z naszym a ona rozmawiając z pozostawionymi w Jakarcie
przyjaciółmi musiała przekrzykiwać głośna muzykę). Z komórką dokonywała rzeczy
niesamowitych, pisała sms do kolegi i w tym samym czasie odbierała telefon, z
pytaniem, czemu jeszcze nie wysłała smsa, na którego ten kolega czekał. Prawie
zawsze mówiło się do pochylonej nad komórką głowy Amalii a nie naprawdę do
niej. Kiedy za parę miesięcy została zwolniona z pracy okazało się, że
zostawiła ogromny nieuregulowany rachunek za rozmowy telefoniczne z biura.
Twierdziła ponadto, że jest rodziną sułtana z Jogjakarty i kuzynką różnych
artystów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dla Amalii ważne było pokazanie nam, ze ma wpływowych
znajomych także w Labuan Bajo, poznaje nas więc z Mr. Edwardem, szefem
departamentu leśnego w Labuan Bajo. Po kurtuazyjnej wizycie w jego domu i
poznaniu żony oraz jednej wizycie w biurze dobijamy targu i drewno dostaje
odpowiednie dokumenty (chyba odpowiednie bo i tych jeszcze przeczytać nie
umiałam, w każdym razie mieliśmy spokój za cenę przyjaźni z niezwykle ciekawskim
i namolnym Mr. Edwardem). <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ciekawym wszystkiego:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- a Polandia i Italia są na wyspach położonych jak daleko od
siebie? Ile się płynie? (przypomniało mi to plany Joinala, chłopaka z Bangladeszu,
który pracował ze mną na Malediwach, mówił, przyjadę do Polski, będę pracował w ogrodzie,
palmy ścinał)<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- a co się jada, a co rośnie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- a możemy przyjść w sobotę na łódkę (po czym po przyjściu
swoim grubym ciałem wykonywał skoki z dachu łodzi do portowej wody) – to już w
czasach podokowych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dzięki niemu także nie wpadliśmy w tarapaty większe niż te,
w które wpadliśmy. A mogłyby to być tarapaty ekstremalne biorąc pod uwagę
żywioł morski i maleńka łódeczkę. Otóż Mr. Edward, w ramach naszego
rewanżowania się za legalizację drewna, poprosił, żeby Ari Jaya zawiozła jego
rodzinę na jeden dzień na pobliską wyspę z małym resortem i plażą, Serayę. Z
Labuan Bajo płynie się tam 45 minut. Droga na wyspę upłynęła bez problemów. Za
to powrotna przemieniła się w koszmar – silnik stanął a były fale oraz zapadała
noc czyli bardzo niekorzystna kombinacja. Łódź z trudem doczołgała się do portu
na maleńkim silniku pomocniczym. Nazajutrz ten główny został sprawdzony. Grom z
jasnego nieba! W puszcze olejowej napchany był ambril, straszne słowo, na jego
dźwięk jeszcze teraz przechodzą mnie ciarki. Ambril - pasta do czyszczenia
metalu, sama z metalowymi opiłkami. Weszły one w różne części silnika, naszego
sprowadzanego z Surabayi silnika. Efekt łatwy do wyobrażenia sobie. Co robić?
Pierwsze zapytanie o sens naszej pracy, sens Komodo i Labuan Bajo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Sprawca do dzisiaj pozostaje nieznany, przynajmniej dla mnie. Ja
się cieszę, że mieliśmy okazję do krótkiej wycieczki, w czasie której ujawniła
się ta straszna rzecz a nie kiedyś, gdzieś, daleko i na większych falach…<o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-73230126232159924682014-11-05T19:33:00.000-08:002014-11-07T19:56:56.912-08:00Bena<div class="MsoNormal">
Flores, magiczna stara wioska Bena, piękna, u stóp wulkanu
Inerie. Nic nie zakłóca widoku, żaden dach z blachy falistej, żaden parking. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Mój kontakt dał mi znać – koniec października, będzie wielka
upacara adat, poświęcenie nowego domu. Dwa dni, wiele wiosek w odwiedzinach,
tańce. Wiedziałam, że na nowy dom trzeba będzie poświęcić bawołu. Bez tego nie
można zamieszkać w nowym domu. Myślałam, że jednego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pierwszy dzień to tańce. Z pobliskiego Aimere przyjechał
ponad tonowy zbiornik sopi, miejscowego silnego bimbru z owoców pewnej palmy
oraz niezliczona ilość kanistrów z tym samym trunkiem. W wielkich beczkach
spoczywał tuak, sfermentowany sok zbierany wprost z drzewa. Te dwie rzeczy
pozwoliły ludziom z wielu okolicznych wiosek przetrwać, tańczyli bowiem w
pełnym słońcu już od rana a koniec października jest wyjątkowo gorący. Ciągle
wchodziły nowe grupy gotowe do
tańczenia. Nieskończone korowody. Podobno przyjechali ludzie z 33
okolicznych wsi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Większość ubrana w tradycyjne stroje. Tańczą i tańczą w rytm
bębnów. Już od świtu ale o 4 po południu przerwa. Trzeba się posilić. Ale
najpierw trzeba ugotować. A zaczynają od podstaw. Kwiczące świnie są
doprowadzone do specjalistów od adatu. A adat tu okrutny. Świni trzeba rozłupać
czaszkę parangiem, od tyłu. Świnie czują i płaczą, wyrywają się. Po paru
chwilach mięso jest już gotowane w wielkich kotłach koło ryżu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Wieczorem są tańce dreptane wokół ogniska, śpiewy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Najważniejszy dzień jest nazajutrz. Nie jeden a dziewięć
bawołów stoi uwiązanych do bambusowego ołtarza. Wszyscy z wiosek stoją naokoło.
Ci co mają dokonać ofiary stoją wyprężeni, z parangami. Zaczyna się jeszcze
przed 6 rano. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pierwszy bawół – próbuje się wyrywać. Płacze, sika. Mają na
niego sposoby, ustawiają go tak, żeby niewiele mógł zrobić, z głową uniesioną,
gardłem wyeksponowanym. Potem każdego spotka ten sam los. Krew sika daleko,
bawół nie może albo nie chce paść, jest ciągnięty przez wieś, krew tryska. Ale
żyje jeszcze długo. Gdy już pada do jeszcze żywego przybiega człowiek z długa i
grubą bambusową tyką i zbiera do niej krew. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Różnica tkwi w człowieku. Niewprawny musi uderzać parangiem
w gardło więcej razy. Ludzi dokoła to cieszy. Skaczą i się śmieją.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Po godzinie dziewięć trupów leży w pyle. Przyciągane są
wielkie liście palmowe, nie do przykrycia martwych zwierząt a do odkładania
poćwiartowanego mięsa. Idzie to szybko i sprawnie. Mięso trzeba szybko ugotować
bo w południe kolej na świnie. A tych przybywa na przyczepach, na sznurkach
nieskończona ilość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGaqDDzi9IcIdGxufLePWW64xQrop85K_dV8Fzbie2t1C4zNeALPSvRdlGkhx4U_SIJqOCSgIWbi0o1Eko517ORHy3jcnVt_8SoQYSP076u57iixLGyopff7SSVo6ycdyJNOD5mV5AJYYu/s1600/IMG_4247.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGaqDDzi9IcIdGxufLePWW64xQrop85K_dV8Fzbie2t1C4zNeALPSvRdlGkhx4U_SIJqOCSgIWbi0o1Eko517ORHy3jcnVt_8SoQYSP076u57iixLGyopff7SSVo6ycdyJNOD5mV5AJYYu/s1600/IMG_4247.JPG" height="266" title="bawoły do ofiarowania" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bawoły do ofiarowania</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTtTm8xCxFS0rCu6GAEsaajXKOeh6NN6Et31Tya1wSgxFRZHKqLNhn1FR1MpG4kqn_61Ztz_odfHEQhlBHfYdaMa1KfgkauJZlPUpXNTt5bMUD2Rqpz07ASZvooY-55VUX72qZWIId0nCW/s1600/IMG_4258.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTtTm8xCxFS0rCu6GAEsaajXKOeh6NN6Et31Tya1wSgxFRZHKqLNhn1FR1MpG4kqn_61Ztz_odfHEQhlBHfYdaMa1KfgkauJZlPUpXNTt5bMUD2Rqpz07ASZvooY-55VUX72qZWIId0nCW/s1600/IMG_4258.JPG" height="266" title="wybrani kaci" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wybrani kaci</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ8hIdEk-wTNaGoQBsttbzNsgolRuF8XhwYgTnxHS9fSXx5OOF-j5lpqoJJzVyTLxUfBZqacOiq9P-EAEXXTKAtTmK5_LCZsp0ZBBqgd9uefvubtC0T4nYdiSYQ7A82YKnx90WM-ZHrtoc/s1600/IMG_4267.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ8hIdEk-wTNaGoQBsttbzNsgolRuF8XhwYgTnxHS9fSXx5OOF-j5lpqoJJzVyTLxUfBZqacOiq9P-EAEXXTKAtTmK5_LCZsp0ZBBqgd9uefvubtC0T4nYdiSYQ7A82YKnx90WM-ZHrtoc/s1600/IMG_4267.JPG" height="266" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh_FgCWiH4CUfikdgGACtdn_Q3QHddK-Kpfc66LdRMR4R_Ntqv42UG09Gr-8AJZGgD4gWKqU8jMY6PXzORtQQO2XD4Idog4Q2YaPraAta1IgDoCDFVM46FY7ujakEkQvvRw_3W5xPnz7tB/s1600/IMG_4272.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh_FgCWiH4CUfikdgGACtdn_Q3QHddK-Kpfc66LdRMR4R_Ntqv42UG09Gr-8AJZGgD4gWKqU8jMY6PXzORtQQO2XD4Idog4Q2YaPraAta1IgDoCDFVM46FY7ujakEkQvvRw_3W5xPnz7tB/s1600/IMG_4272.JPG" height="266" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHV4KsFPTPYNT42b9ORQjY8D90yeeqkOBo0tOr8n6lIMtkK9NojplP4JFDu34rbGmCJXOPSixLoMIeatm2x_oGBurPTmubQApuPRIgWvTJLG0_HH6gc7k0N1A0vSYTrS24p7LMSpZcdKav/s1600/IMG_4275.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHV4KsFPTPYNT42b9ORQjY8D90yeeqkOBo0tOr8n6lIMtkK9NojplP4JFDu34rbGmCJXOPSixLoMIeatm2x_oGBurPTmubQApuPRIgWvTJLG0_HH6gc7k0N1A0vSYTrS24p7LMSpZcdKav/s1600/IMG_4275.JPG" height="266" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh85nc9XM-9HvxJFXdRmmjiwA4RArwo7QPYvbkaRYdVcgfEZkCkbbmgqLS-Bo5dLZcWvCUbmLJMYG2OQ3T6vYZVt8iJTiSTcFSBEYQZy098OEukw6IulbY4zMpS4E_X_lCf7Kt41Sj3sncF/s1600/IMG_4278.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh85nc9XM-9HvxJFXdRmmjiwA4RArwo7QPYvbkaRYdVcgfEZkCkbbmgqLS-Bo5dLZcWvCUbmLJMYG2OQ3T6vYZVt8iJTiSTcFSBEYQZy098OEukw6IulbY4zMpS4E_X_lCf7Kt41Sj3sncF/s1600/IMG_4278.JPG" height="266" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLR6ij_T38JLpPb09Jw7HiyBlzrJeHSxNohT_h12hcPNEFxr0ocd6wqYVnl_eKJQ3UxGOVHlfYmDx36CEJ7e3ziBO1LOPsu5-K3vilJfCFCwDqU4CovhE-Xhyphenhyphen0hv7eZ0WtQQAGaBz-S3WE/s1600/IMG_4280.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLR6ij_T38JLpPb09Jw7HiyBlzrJeHSxNohT_h12hcPNEFxr0ocd6wqYVnl_eKJQ3UxGOVHlfYmDx36CEJ7e3ziBO1LOPsu5-K3vilJfCFCwDqU4CovhE-Xhyphenhyphen0hv7eZ0WtQQAGaBz-S3WE/s1600/IMG_4280.JPG" height="266" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCOxFeqHc6yHne59b9wP-HTo9uRwufs4UTyxz1-Tgwiv2NGIkZ7Ns97jVvuV72QbVpUly3FMTGmPvKUdHYRMvdu2WwRfY5oydD6fbCXVHj9cO7BY4RCD8OMD7Hj30URRySC1HrIY8qyC_o/s1600/IMG_4282.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCOxFeqHc6yHne59b9wP-HTo9uRwufs4UTyxz1-Tgwiv2NGIkZ7Ns97jVvuV72QbVpUly3FMTGmPvKUdHYRMvdu2WwRfY5oydD6fbCXVHj9cO7BY4RCD8OMD7Hj30URRySC1HrIY8qyC_o/s1600/IMG_4282.JPG" height="266" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTbFhT4TyVHP2alJbpuY9aeP1dfYSx4KInbMtIGJsB7xZrtjOKKMXPPnu3mmEbCAsw2h5Pi886IsNx1q8lgapsbTd0Q18Bsj7xm48hLwCqDpyJbeks0NwyHmbGvIJVDIuT8R3WRlo_6Ek6/s1600/IMG_4284.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTbFhT4TyVHP2alJbpuY9aeP1dfYSx4KInbMtIGJsB7xZrtjOKKMXPPnu3mmEbCAsw2h5Pi886IsNx1q8lgapsbTd0Q18Bsj7xm48hLwCqDpyJbeks0NwyHmbGvIJVDIuT8R3WRlo_6Ek6/s1600/IMG_4284.JPG" height="266" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjws3jhcsOgtHkG1v-KxNEWIX4668yvoZykd60JXxcW30tJmvSwtNx-lSxd1x3LFRjKq4K8NMmtDnyZQkPa09ULJ7QAHthdehh3IEDtM6Dbw_JklKGwC85D-T1SViq1yE2ovt9VzG4QMbvP/s1600/IMG_4266.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjws3jhcsOgtHkG1v-KxNEWIX4668yvoZykd60JXxcW30tJmvSwtNx-lSxd1x3LFRjKq4K8NMmtDnyZQkPa09ULJ7QAHthdehh3IEDtM6Dbw_JklKGwC85D-T1SViq1yE2ovt9VzG4QMbvP/s1600/IMG_4266.JPG" height="266" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM78OjwObR8IFis_d7zp2m7GZzYQmb723rRmwYs11Q0WI-8OOtj4aeGxE8kQpdibzup2hPZ0RkWZpm5phk_q1jaScEgymTlt84JkYfFF7YdPBDDEt9aBsWwbS3RT9BcTCItyHIaPJKdSa0/s1600/DSC04846.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM78OjwObR8IFis_d7zp2m7GZzYQmb723rRmwYs11Q0WI-8OOtj4aeGxE8kQpdibzup2hPZ0RkWZpm5phk_q1jaScEgymTlt84JkYfFF7YdPBDDEt9aBsWwbS3RT9BcTCItyHIaPJKdSa0/s1600/DSC04846.JPG" height="300" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju_9aC02rw5poDxrKrKPCNp9Tr01v7j42ztwTggu1750q6cWLJUjBbsHhjPmreXkQafgwuaSlGqXEEIDOYG_v8zMkSo9Bz2aC1WHIEQOwrCwDwsyHt3Q_u7o907mV-biC4QPTQRr-j8Jr0/s1600/DSC04854.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju_9aC02rw5poDxrKrKPCNp9Tr01v7j42ztwTggu1750q6cWLJUjBbsHhjPmreXkQafgwuaSlGqXEEIDOYG_v8zMkSo9Bz2aC1WHIEQOwrCwDwsyHt3Q_u7o907mV-biC4QPTQRr-j8Jr0/s1600/DSC04854.JPG" height="300" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSb5St7GGnn-umqPtwkOYgQ11MJM8Q-AP5htBVNGBfS98N0aql-8Q3Ejy2C_RV0VUj7lqoGGoW_MKyucQQBT_dm7Gv3ZHeYHnWiHHOYLlZhbq64XefbH6TUG8ZndXsC4dXZz1hWrQ2fkym/s1600/DSC04861.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSb5St7GGnn-umqPtwkOYgQ11MJM8Q-AP5htBVNGBfS98N0aql-8Q3Ejy2C_RV0VUj7lqoGGoW_MKyucQQBT_dm7Gv3ZHeYHnWiHHOYLlZhbq64XefbH6TUG8ZndXsC4dXZz1hWrQ2fkym/s1600/DSC04861.JPG" height="300" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhss8FD1ipmpg23uLCboEEQGFIUHjT9mPhknLIKKG1MsYZGFbu4VrYso-idz8TTlvYScpgubrJBYSF-aDsqmkSgXBSlDmO1KpGZf2X0I4rIOXxrp6hAYZvFOPOKz47D9wPrUFPRk3ecVeai/s1600/DSC04865.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhss8FD1ipmpg23uLCboEEQGFIUHjT9mPhknLIKKG1MsYZGFbu4VrYso-idz8TTlvYScpgubrJBYSF-aDsqmkSgXBSlDmO1KpGZf2X0I4rIOXxrp6hAYZvFOPOKz47D9wPrUFPRk3ecVeai/s1600/DSC04865.JPG" height="300" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJHWJMSJesbmyi5TUEM6KYkZ6C5FJlEBi8qRzqAOKA__q-SCNzcAviCTW90ULsDDhflTtm4tjHfZv3EwVgmSL_gDaaAGjgNCYynUfHfIJPzuYWqROzFo-FGHc3qYbXoxQt1ZDaU0vNBCqq/s1600/DSC04879.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJHWJMSJesbmyi5TUEM6KYkZ6C5FJlEBi8qRzqAOKA__q-SCNzcAviCTW90ULsDDhflTtm4tjHfZv3EwVgmSL_gDaaAGjgNCYynUfHfIJPzuYWqROzFo-FGHc3qYbXoxQt1ZDaU0vNBCqq/s1600/DSC04879.JPG" height="300" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Aom4nagCNITsr2rY564qTBHUYxC-rDvsD2Ubd_-0tbGPFmf_3bT-YlB23hmdS1hjjjcTeBYSMp-FTJ9jWTyKOdgutygPuBDsSmACz8LbzVoQp2_ajvGWGhAh1JnZlkCaH8dij5MS8GmU/s1600/DSC04870.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Aom4nagCNITsr2rY564qTBHUYxC-rDvsD2Ubd_-0tbGPFmf_3bT-YlB23hmdS1hjjjcTeBYSMp-FTJ9jWTyKOdgutygPuBDsSmACz8LbzVoQp2_ajvGWGhAh1JnZlkCaH8dij5MS8GmU/s1600/DSC04870.JPG" height="300" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb8uoUENa1MaLcKxOiKatVpJfXgyM0DfnUXQ-VsFFo5_pzpOrerPwH_z6CCA9sOE-u3ZTPhGyseFPt8SYuZfTCmiU1ebir41CprciNfIMavEWiQUcU0x1TXK0goiWlnzXxZGiKKvNe3drK/s1600/DSC04893.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb8uoUENa1MaLcKxOiKatVpJfXgyM0DfnUXQ-VsFFo5_pzpOrerPwH_z6CCA9sOE-u3ZTPhGyseFPt8SYuZfTCmiU1ebir41CprciNfIMavEWiQUcU0x1TXK0goiWlnzXxZGiKKvNe3drK/s1600/DSC04893.JPG" height="300" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgni1l12MIBJPzthHfJz35RyMp5MfSEN2rbhHMsEUXrvMIiBKs8DHmlD45tQM-WXOktgFprIxiuLyZAEZTa2VNf8SOeqMPtrFduPxvs1Ur7iHhdhYT6dk7-qWcjcO2uRFMpxc_YJKPhIpQb/s1600/DSC04907.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgni1l12MIBJPzthHfJz35RyMp5MfSEN2rbhHMsEUXrvMIiBKs8DHmlD45tQM-WXOktgFprIxiuLyZAEZTa2VNf8SOeqMPtrFduPxvs1Ur7iHhdhYT6dk7-qWcjcO2uRFMpxc_YJKPhIpQb/s1600/DSC04907.JPG" height="300" title="Indonezja, Flores, tradycja, tradycyjne wsie, ofiary, ofiarowanie, tradycyjne tańce" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-31770619713651665452014-08-12T19:35:00.000-07:002014-11-07T19:47:30.908-08:00Nachodzenie korupcyjne 3<div class="MsoNormal">
Mijają spokojnie kolejne dni. Parę wymiętych kartek z
komisariatu leży sobie w Losmen Diaz. Co jakiś czas widzimy którego s chłystków
jak się przemykają w pobliżu. Przychodzi też Agustinus zapytać jak tłumaczenie.
Skąd ten się znowu wziął w całej sprawie, skąd wie o policji i o kartkach? Przecież
tylko załatwił nam kontakt z Haji Raisem, dawno temu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Niedługo się domyśliłam roli Agustinusa - chłystki na spółkę
z wyżej postawionymi sięgnęli po kolejne koło ratunkowe. Pseudo przyjaciela,
takiego, który dobrze nam życzy i szczerze doradzi. I ten nam szczerze doradza
– <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
„no zapłaćcie choć trochę, będziecie mieć z głowy, nie chcą
dużo”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Jeśli już nas namówi do zapłaty łapówki to coś skapnie i
jemu. Taki system. Na pewno się już pogodzili, że ich wydająca się wcześniej niebotyczną
dola, którą teoretycznie skłonni bylibyśmy zapłacić, stopniała do mizernej… ale
wciąż mają nadzieję na cokolwiek, choćby to był tylko zwrot kosztów, jakie
ponieśli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ale przepędzam Agustinusa (wszyscy po średnicy tego typu w
Indonezji to jak zaraza, najlepiej ich przepędzać już na początku, tylko patrzą
jak wyciągnąć choćby parę groszy z każdej strony). Myślę jednak, że dobrze by
było zrozumieć co tam na coraz bardziej pomiętych kartkach jest napisane i być
może zakończyć sprawę. Idę więc do Padre Stanisa, polskiego misjonarza, który
jest już na emeryturze i mieszka w Labuan Bajo. W zasadzie to buduje nowy
kościół katolicki w mieście i czasem jest jeszcze aktywny w zawodzie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Polubiliśmy się podczas naszego pierwszego spotkania więc
mam nadzieję, że mi pomoże. Idę i tłumaczę swoja niedolę, pokazuję zapis z
komisariatu. Ten czyta i robi się coraz bardziej czerwony na twarzy. Ja
zauważam natomiast, że ścieżką zbliża się nasz policjant przesłuchujący, musiał
nas śledzić. Nie wiem po co, w każdym razie im bliżej tym bardziej zaczyna się
płaszczyć, przed wejściem na werandę ściąga klapki i podchodzi cały w
pokłonach, ręce jak do modlitwy i zgięty w pasie do ziemi. Sam w sobie ma
szczurzy wygląd i pokurczoną posturę a teraz to wrażenie się wzmaga. Pater
Stanis się podnosi a jest wielki, przy szczurku wygląda jak inny gatunek
człowieka. Albo naprawdę wściekły albo dobry aktor, zamachuje się na szczurka, tamten się kuli.
Ręka się zatrzymuje tuż przed jego gębą i Pater Stanis zaczyna grzmieć. Nie
rozumiem jeszcze co ale jest groźnie. Szczurek się wycofuje, zbiera swoje
klapki i znika. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Potem słyszę tłumaczenie:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- wiesz, co tam było napisane?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- no nie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- pytanie: „wiesz, dlaczego tu jesteś?”, odpowiedź: „tak, bo
nielegalnie kupiłam drewno”. Ale hołota <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Na tym sprawa w zasadzie się kończy. Jesteśmy obserwowani z
oddali i raczej niegroźnie. Ale martwię się, że sytuacja może się powtórzyć. Akcje
chłystków nie są chyba skoordynowane i może jakaś inna grupa będzie potrzebować
pieniędzy a jest ramadan, na jego koniec trzeba się wykosztować na prezenty. Taka grupa może podjąć nowe działania na
własna rękę, licząc na szczęście. Tak to chyba działa, jak się uda to dobrze,
na tej samej zasadzie co na targu podają najpierw cenę wielokrotnie
przewyższającą tę, którą są w stanie zaakceptować. Jak się trafi jeleń to będą
na plusie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
W zawodach typu policjant czy wojskowy dochodzi jeszcze inny
czynnik. Taka praca jest tu bardzo pożądana. Jest prawie że nie do stracenia
oraz dostaje się emeryturę, czyli jest to sytuacja dokładnie odwrotna niż w
przypadku innych prac. Aby wkręcić chłopaka rodzina musi zapłacić. Rodzice
mojej znajomej Liny z Solo na Jawie sprzedali w tym celu rodzinny dom. Lina to doskonale rozumie
i nigdy nie była z tego powodu zła. Brat mając pracę marzeń w policji będzie
zobowiązany jej pomagać. Inny będzie czuł się zobowiązany w stosunku do rodziny
za złożenie się na jego awans. Będzie więc potrzebował dużo pieniędzy. Dorabianie
na boku w sposób, którego staliśmy się ofiarami jest jak najbardziej akceptowalne.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Potem wyrobiłam sobie metodę na takie sytuacje. Nie
rozmawiam z najniżej postawionymi funkcjonariuszami. Od razu pytam o szefa.
Biorę na siebie ryzyko, czy szef jest najbardziej skorumpowany ze wszystkich
czy raczej będzie mi chciał pokazać jak twardą ręką trzyma swoich pracowników.
Najczęściej samo żądanie zaprowadzenia do szefa wystarcza. <o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-19562909712324112762014-08-11T19:26:00.000-07:002014-08-11T19:26:27.378-07:00Nachodzenie korupcyjne 2 <div class="MsoNormal">
Po paru dniach przychodzą i mówią, że już sprawdzili,
dokumenty są w porządku, nie ma problemu, żegnają się. Ulga. Po to tylko, żeby
za 3 dni przyszli i powiedzieli, że jednak nie, że jednak muszą to jeszcze sprawdzić,
wcześniej się pomylili. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nie wiem do tej pory, czy są dobrymi psychologami od
wzbudzania poczucia zagrożenia, czy wcześniej przy naszej niezłomnej postawie po
prostu odpuścili a potem poskarżyli się komuś w biurze, że już już było a tu
taki pech i ktoś wyżej postawiony postanowił im pomóc. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Bo teraz zabierają się za nas na porządnie. Zostajemy
zabrani na komisariat na przesłuchanie. Słowo deportasi powtarza się w każdym
zdaniu. Przekazują nas ostrzejszym funkcjonariuszom. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Komisariat to parę budynków leżących pośrodku klepiska przy
drodze na Ruteng, jakby przemieszanych ze zwykłymi domami. W małej klitce w
dymie ich kreteków, strasznie mocnych papierosów goździkowych, odpowiadamy na pytania. Jeden zadaje pytania po
indonezyjsku, drugi nas pyta po angielsku i dyktuje pierwszemu nasze
odpowiedzi, tłumacząc je z angielskiego na indonezyjski. Co dokładnie dyktuje
nie wiemy. Ponieważ pierwszy, który zadaje pytania i stuka jednocześnie w
klawiaturę, nie jest wirtuozem komputera, każda sekwencja – pytanie,
tłumaczenie, nasza odpowiedź, tłumaczenie, zapisanie zajmuje około 5 minut. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ja odpowiadam pierwsza. Samo spisanie moich danych (pierwszy
raz spotykam się z pytaniem o religię i wpisaniem tego do protokołu, potem już
przywyknę) zajmuje z godzinę. A potem maglowanie w sprawie drewna. Siedzimy tam
już przez parę godzin, we mnie się gotuje z wściekłości i, zła to przed sobą
przyznaję, niepokoju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ale kończą ze mną. Spisują dane R. Myślę, że na danych się
zakończy ale oni spokojnie przystępują do pytań. Jest już późne popołudnie, jesteśmy
głodni i wściekli (ale tak wewnętrznie, na zewnątrz staram się być spokojna).
Oznajmiam, że odpowiedzi R. są tożsame z moimi. „O, tak nie można, trzeba
wszystko zapisać”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podejmuję decyzję. Wstaję, wyciągam na zewnątrz R. i
oświadczam, że nie będziemy w tej klitce już dłużej przebywać. Tamci
zakłopotani, nie wiedzą, co robić. Próbują nas powstrzymać ale nagle stają się bezradni. Chcą, żebym się
podpisała pod tekstem. Ja twierdzę, ze muszę to sobie przetłumaczyć. Znowu
konsternacja. Jak mam to przetłumaczyć, gdzie przeczytać. Proszę o
wydrukowanie. Okazuje się, że stara drukarka podłączona do komputera jest
zepsuta. Szperają w zakurzonej szufladzie, pełnej dyskietek, spinaczy,
długopisów i ołówków. Parę dyskietek nie działa. W końcu na jednej, po krótkiej
walce z systemem, zapisują swój tekst, który przenoszą do innego komputera i
innej drukarki w innej części komisariatu.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Dają nam kartki. Wychodzimy. Nic się nie dzieje. Wracamy na
łódź i sprawdzamy stan robót. Nasze 2 kode drewna nara leży sobie nienaruszone.<o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-89205204358902926532014-08-10T20:47:00.000-07:002014-08-11T19:26:04.649-07:00Nachodzenie korupcyjne<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Jest październik 2005 roku. Nasza łódź „Wahid Jaya”, przyszła „Ari Jaya” stoi już w doku
na nadbrzeżu Labuan Bajo koło domu Haji Perez. Cieśle czyli tukan zaczęli już
pracować z pierwszą partia drzewa. Właśnie kupiliśmy kolejną partię, 2 kode
drewna nara. Kode to jednostka do obliczania ilości drewna i oznacza 20 sztuk.
Może to być 20 sztuk papan czyli desek albo 20 sztuk balok czyli belek. Cena kode
zależy oczywiście od grubości, szerokości i jakości papan czy balok. Najlepsze
jest drewno „merah” – czerwone, czyli ze środka pnia. Bliżej kory staje się
„putih” – białe i jest dużo miększe, szybciej się psuje.<br />
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Te 2 kode drewna nara kupiliśmy od niejakiego Haji Rais z
wyspy Buleleng, na północnym wybrzeżu Flores. (haji to tytuł oznaczający, że
jego posiadacz odbył już pielgrzymkę do Mekki).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
My sami mieszkamy niedaleko w Losmen Diaz, małym hoteliku
przeznaczonym raczej dla miejscowych podróżnych niż turystów. Losmen należy do
Kennediego, który tak ma na imię bo urodził się niedługo po zamachu na
prezydenta Kennediego. Podobno w okolicy Kennedich jest trzech <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
W Losmen Diaz wytrzymaliśmy chyba z miesiąc. Nie dało się
przebywać w naszym pokoju, niskim, z dachem z blachy falistej tuż nad naszymi głowami, który w ciągu dnia
rozgrzewał się do czerwoności. Prąd w Labuan Bajo był regularnie wyłączany i wtedy
nasz malutki wiatraczek nie działał. W nocy gryzły nas pluskwy. W dniu
przypłynięcia promu Tilongkabila z Bali lub z Makasar hotelik zapełniał się
podróżnymi, ich pakunkami, hałasem do późna oraz dymem z papierosów goździkowych.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Właśnie na zmianę w Losmen Diaz i na nadbrzeżu zaczęli nas
nachodzić. 2 kode drewna nara leżały sobie spokojnie przykryte dużą płachtą, kiedy
zaczęli nas o nie pytać. Na początku nie wiedzieliśmy kto to był, dwóch
chłystków w cywilu. Jednego dnia pytają skąd to drewno. Wyjaśniliśmy,
wskazaliśmy sprzedawcę i zapomnieliśmy o sprawie. Przychodzą za 2 dni i znowu
pytają o to samo, teraz już sugerując, że coś jest nie w porządku, chcą oglądać
dokumenty drewna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
(Indonezja nagle zabrała się do ochrony lasów, każda partia
drewna musi mieć odpowiedni surat, dokument – pozwolenie, osobny na wycięcie,
osobny na transport, łącznie z mapami wskazującymi miejsce ścinki drzew. Drewno tekowe może pochodzić
tylko z plantacji. Oczywiście jakby ktoś chciał wyciąć w pień całą Indonezję i
zapłaciłby wystarczająco dużo to problemu by nie było. W Indonezji jest to
zawsze tylko kwestia „ile”). <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
My mamy, w naszym mniemaniu, wszystkie dokumenty. Myślimy,
że są dobre bo tak nam powiedzieli ci, którzy na nie na naszą prośbę zerknęli,
cieśle przede wszystkim. Są po indonezyjsku jesteśmy więc zależni od zdania innych.
Wszyscy mówią, że dokumenty drewna są dobre. A między nami a Haji Raisem jest
też Agustinus, to on pośredniczy w kupnie drewna i twierdzi, że jeśli to haji
nam sprzedaje drewno to możemy brać w ciemno, bo haji to haji. Sam Agustinus
jest katolikiem, gdzieś z wnętrza Flores ale jak widać argument haji jest dla
niego jak znalazł. I ma być wystarczającą gwarancją także dla nas.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
I tak przez parę dni jesteśmy nachodzeni, na zmianę w Losmen
Diaz i na brzegu. Chłystki okazują się być tajną policją Intel. Powoli
zaczynają padać słowa ‘konkwiskata’ i magiczne ‘deportasi’. My się denerwujemy
ale nie przerywamy prac, zasłaniamy się Haji Raisem, którego oczywiście już nie
ma, jest gdzieś daleko na swojej wysepce Buleleng i dla chłystków jest
niedostępny (fizycznie ale chyba też mentalnie). A my jesteśmy celem
ogólnodostępnym, każdy nasz krok w Labuan Bajo jest znany, wiadomo, że się
boimy o nasze nadzieje na biznes, nie znamy prawa i języka. Cóż może być
lepszego? Nie ma jeszcze wielu bule w Labuan Bajo i taka gratka jak my nie
trafia się każdego dnia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikv-wwyaUUr7diweSTjfyiUEPQWK3EMcenhAXs_Jpiu_uOOGH95QeEATo1tbshuakei-w5f-RqKlExzgkxhuO75ZDR2XCkcIgPsJH1nxJc6nuqJAp4F_gN9pTON8KsIxDYPbGw3px5IuHs/s1600/DSC00807.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Budowa łodzi Ari Jaya, Labuan Bajo, Flores, Indonezja." border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikv-wwyaUUr7diweSTjfyiUEPQWK3EMcenhAXs_Jpiu_uOOGH95QeEATo1tbshuakei-w5f-RqKlExzgkxhuO75ZDR2XCkcIgPsJH1nxJc6nuqJAp4F_gN9pTON8KsIxDYPbGw3px5IuHs/s1600/DSC00807.JPG" height="400" title="Oto ja w tych starych czasach doglądam budowy." width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Oto ja w tych starych czasach doglądam budowy.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO5lp6A6cyH1C53LsQxlQLeyS_er83cdvAt7T0bMOsklCod4TvbRYPB_2O2dFJS1rCTCVTh_5XrYcS2rNVpfVuaF24WOBzUabzpW4hTdbqPGj9j5uSqWeJcirO_nwL3fRZhI8qg6EgXrf1/s1600/DSC00699.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO5lp6A6cyH1C53LsQxlQLeyS_er83cdvAt7T0bMOsklCod4TvbRYPB_2O2dFJS1rCTCVTh_5XrYcS2rNVpfVuaF24WOBzUabzpW4hTdbqPGj9j5uSqWeJcirO_nwL3fRZhI8qg6EgXrf1/s1600/DSC00699.JPG" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przyszła Ari Jaya w doku</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWt908zLRmvuR3n9QtPXT15fetlgjEOwZcbdAxgOUIJQ-cgK8AVI4US3JGZQRJrMi13kjuEM2I7iuFas9rTrInJTIzZoq2oSPZ-BoyzWS0x9-OcP1uJ8gKgaysH_ejJsEnkvVRdmTh0TkO/s1600/DSC00702.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWt908zLRmvuR3n9QtPXT15fetlgjEOwZcbdAxgOUIJQ-cgK8AVI4US3JGZQRJrMi13kjuEM2I7iuFas9rTrInJTIzZoq2oSPZ-BoyzWS0x9-OcP1uJ8gKgaysH_ejJsEnkvVRdmTh0TkO/s1600/DSC00702.JPG" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początki budowy przyszłej Ari Jayi</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEuYdqhHtvSoDPxHJ9jI9dx0venRt_Hpx_erbjCqYyYsPCw_6HnjH3SoelI-_M4IGPH3Ct9hu-boIELz7LINBjFnsFQpoD7I5XTHR_-tMy0sEkh24rsamlqDGulI2XY0Y6hVAlQJz1Noun/s1600/DSC00794.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEuYdqhHtvSoDPxHJ9jI9dx0venRt_Hpx_erbjCqYyYsPCw_6HnjH3SoelI-_M4IGPH3Ct9hu-boIELz7LINBjFnsFQpoD7I5XTHR_-tMy0sEkh24rsamlqDGulI2XY0Y6hVAlQJz1Noun/s1600/DSC00794.JPG" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początki budowy przyszłej Ari Jayi</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvnUymwFozSheRUhEVzeLfgHl9u9JO4o3RFX-IJT4Ga1hTY64w1cS0t44aLHY5Y-5uCdUCrzyF8IEAtum8Ah5nTsc8WWxacSzfduTCCEMRLTlU78pyMIt6bQDf9pS0CnGaGO1AvLZrfcHZ/s1600/DSC00789.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvnUymwFozSheRUhEVzeLfgHl9u9JO4o3RFX-IJT4Ga1hTY64w1cS0t44aLHY5Y-5uCdUCrzyF8IEAtum8Ah5nTsc8WWxacSzfduTCCEMRLTlU78pyMIt6bQDf9pS0CnGaGO1AvLZrfcHZ/s1600/DSC00789.JPG" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początki budowy przyszłej Ari Jayi</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYXDuMMElxHe7U8J08ax1JtCic_9slpsDxoSVqvb1oizoomhLAEICMpNa3RuWzoHyKoNbTqyaPB0WLFjxn3UpOVPzQgZgjZjXrDDFUWoM8evEzBk-jAOHdPAnmiAW9VmcxB30q55UrgLC9/s1600/DSC00805.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYXDuMMElxHe7U8J08ax1JtCic_9slpsDxoSVqvb1oizoomhLAEICMpNa3RuWzoHyKoNbTqyaPB0WLFjxn3UpOVPzQgZgjZjXrDDFUWoM8evEzBk-jAOHdPAnmiAW9VmcxB30q55UrgLC9/s1600/DSC00805.JPG" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początki budowy przyszłej Ari Jayi</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXi-jj5lld1dzlKS8pfA0fBvUWUU6tlitt0n0I32joKnvQ9v5pJsU3Ei-FsSmNlcWu6ZsffrN-Po3RJ5_8UV8fIT6lK-fG_hjA4rexJvfMhwSTleqVbevh-DG3dGOu3XVAq7Y9k6nDMpDw/s1600/DSC00712.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXi-jj5lld1dzlKS8pfA0fBvUWUU6tlitt0n0I32joKnvQ9v5pJsU3Ei-FsSmNlcWu6ZsffrN-Po3RJ5_8UV8fIT6lK-fG_hjA4rexJvfMhwSTleqVbevh-DG3dGOu3XVAq7Y9k6nDMpDw/s1600/DSC00712.JPG" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początki budowy przyszłej Ari Jayi</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2yGnvA5tHFMAvCsPvbFlyzh4czJZSRENI3KAGFELM_JMW_s-xXxFjjnbzGZQO_I3JV6hre0ib5SjCDVRNvwQX37wHrqQbUNTPjGsKKfN8G-BqCZvqMdNleOxBdslOAmdXFCTEBi9hNUt0/s1600/DSC00717.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2yGnvA5tHFMAvCsPvbFlyzh4czJZSRENI3KAGFELM_JMW_s-xXxFjjnbzGZQO_I3JV6hre0ib5SjCDVRNvwQX37wHrqQbUNTPjGsKKfN8G-BqCZvqMdNleOxBdslOAmdXFCTEBi9hNUt0/s1600/DSC00717.JPG" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początki budowy przyszłej Ari Jayi</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-74027401080590182442014-07-28T05:36:00.000-07:002014-11-07T19:46:30.683-08:00Początek 2<div class="MsoNormal">
Wieść, że w mieście są potencjalni inwestorzy (musieliśmy
sprawiać dobre wrażenie, żeby tak nas sobie nazywano) obiega społeczność lotem
błyskawicy. Że byliśmy na pewnej wyspie. Że obejrzeliśmy inną wyspę, do której
się zapaliłam. Zgłaszają się do nas jej właściciele – czterej bracia z
okolicznych wysp. A dokładniej brat zgłasza się jeden, czasem drugi gdzieś
prześwituje ale wiemy, że jest ich czterech tylko nie wszyscy mogą przyjechać
bo mieszkają na dalekich wyspach. Bracia są właścicielami wyspy i chętnie nam
ja sprzedadzą. Ten, który z nami negocjuje jest nauczycielem, na którego nie
wygląda. Tj. tak zostaliśmy poinformowani, że jest nauczycielem w miejscowej
podstawówce. Jest bardzo wysoki, z kwadratową twarzą i dużymi zębami w
niekompletnej szczęce. Ubiera się w przybrudzony sarong w biało czarną kratę. W
ogóle nie sprawia wrażenia czystości jaka przystoi nauczycielom.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ponieważ brat nie umiał po angielsku został mu przydzielony
G. jako tłumacz i pomocnik. Przydzielony to nie całkiem dobre słowo, bo w
którejś chwili się pojawił i przejął inicjatywę. My się dziwiliśmy, że ktoś
chce nam pomóc, tak bezinteresownie i szybko zrozumiał nasze kłopoty. Potem
byliśmy dość biernymi uczestnikami rozmów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Rozpoczęły się negocjacje. My zadowoliliśmy się
zapewnieniem, że bracia są naprawdę właścicielami rzeczonej wyspy, co
potwierdzał G. Przeszliśmy do rozmów o cenie, co trwało ze dwa dni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Jakie to były negocjacje. Czterech braci, którzy nie byli
właścicielami sprzedawało wyspę. My ją kupowaliśmy, w ciemno i bez pieniędzy.
Doszliśmy do zadowalającej nas ceny 4 tys. usd. Tamci zaakceptowali i na naszym
stole szybko wylądowała umowa. Po indonezyjsku ale ceni się, że wydrukowana,
choć na pomiętym papierze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Gotówkę przygotowaliśmy i byliśmy gotowi zapłacić. I tylko
pomyślałam, przecież nie szkodzi, jeśli sobie sprawdzę tę umowę, ktoś to
przeczyta. Już się nasłuchałam o Pater Stanisie, polskim księdzu mieszkającym
na emeryturze w Labuan Bajo, to był żelazny punkt każdej rozmowy:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- skąd jesteś<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- z Polski<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- ooo, Pater Stanis<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Myślę sobie, że było nie było, rodak, niech zobaczy mój
kawałek tekstu. Idę. Jest u siebie. Przedstawiam siebie i przedstawiam sprawę:
bo my tu chcemy wyspę kupić i mam właśnie umowę, już jest wszystko dogadane i
spisane ale niech ktoś rzuci okiem na tekst bo w zasadzie to nie wiem, co tam
jest napisane bo nie znam ani słowa po indonezyjsku. Jak wszystko ok to dzisiaj
podpiszemy i będziemy mieć wyspę po sąsiedzku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dobrze, że ten Pater Stanis był tam w tym Labuan Bajo i mnie
otrzeźwił:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- czyś ty zgłupiała? Jaką wyspę, jacy bracia? Przecież tu
wszystkie wyspy należą do państwa, przecież obcokrajowcy nie mogą kupować ziemi,
przecież to nie jest takie proste, przecież…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
…nie żebym nie
powinna wiedzieć, że to wszystko nie jest takie proste. Nigdzie zapewne nie
jest a tym bardziej na Dalekim Wschodzie, południowo-wschodnich jego krańcach,
które nawet dla kraju, który te krańce u siebie gości, są daleką, odległą,
właśnie południowo wschodnią prowincją. Ponadto jestem prawnikiem, było nie
było. Powinien na mnie ciążyć obowiązek większej staranności w stosunku do
własnych przedsięwzięć, wziąwszy nadto pod uwagę wszystko powyższe. A nic
takiego jak staranność bynajmniej mi nie ciążyła. Wprost przeciwnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Można to chyba wytłumaczyć tym dziwnym urokiem, jaki
brzydkie miasto Labuan Bajo rzuca na ludzi. Z późniejszego doświadczenia wiem,
że kto pomieszkał chwilę w Labuan Bajo, chciał potem tam wrócić. Chyba że
uciekł na zawsze, tam gdzie pieprz rośnie, to druga z możliwych reakcji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ale to zanalizowałam później już. Na razie byliśmy w małym
portowym miasteczku na zadupiu, brzydkim, skorumpowanym, malarycznym podobno, z
nieistniejącą infrastrukturą, bez internetu, prawda, że z pięknym otoczeniem:
wyspami archipelagu Komodo na zachodzie oraz podobno piękna zielona wyspą
Flores (sama nazwa podniecała) na wschodzie. Miasto było brzydkie ale ruchliwe,
z potencjałem (potencjalnym potencjałem, różnie się jego koleje mogły potoczyć,
wziąwszy pod uwagę kapitał ludzki, skalę korupcji. Jeszcze w tej chwili jego
losy są niepewne mimo że trwa bum).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Myślę więc, że już w pierwszych chwilach byłam na dziwnym
haju, który sprawił, że wyłączyłam racjonalne myślenie i byłam o krok od
dopuszczenia na sobie wielkiego (w mojej skali) oszustwa. Haj ten
prawdopodobnie sprawił, że w ogóle tam zostałam. Bo na pewno tej decyzji nie
spowodował nieistniejący biznesplan. <o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-1246652650734005052014-07-21T19:31:00.000-07:002014-08-03T05:13:05.503-07:00Obecnie na Bali<div class="MsoNormal">
Na Bali można czuć się dwojako. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Z jednej strony to (pominąwszy wszystkie wady, mam raczej na
myśli zbiorową ideę wyspy) raj na ziemi, potwierdzany przez foldery, reklamy,
zdjęcia, uprawiane sporty, posiadane wille, jogę, masaże, pola ryżowe, kluby, ogrody
i można by tu wymieniać dalej. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p>A z drugiej, w moim przypadku, to miejsce, które coraz
częściej napawa mnie niepokojem. W pamięci turystów, co już pisałam, zapisują
się przyjaźni tubylcy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dobrym przykładem odczuwania tego niepokoju jest opowieść
mojego kolegi, też mieszkającego parę lat na Bali. Jechał samochodem, mijał
dziewczynkę, która wyszła ze szkoły. Jechała rowerem. I na jego oczach
przewróciła się i chyba dość poważnie poharatała. Ale bez żadnego związku z
przejeżdżającym samochodem kolegą. Może była jakaś dziura albo kamień. Odruch
nakazuje się zatrzymać i pomóc. I tak też zrobił mój kolega, wziął ją i zawiózł
do „puskesmas”, czegoś w rodzaju przychodni. Gdy ja dowiózł zjawili się inni,
rodzina i sąsiedzi z wioski, już się jakoś dowiedzieli o wypadku. Lepiej, mógł
ją spokojnie zostawić. I wtedy opowiada:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- to mówię, bye, odwracam się i idę do samochodu. Powoli ale
ze ściśniętym sercem. Oczekuję strzału w plecy, zdarzy się czy nie. Udało się,
wyszedłem, wsiadłem do samochodu i uciekłem, gdzie pieprz rośnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Strzał w plecy to w tym przypadku zorientowanie się przez
rodzinę i sąsiadów, że to przecież bule przywiózł dziewczynkę, że przecież nie
można go tak puścić, że można go oskarżyć o spowodowanie wypadku i zażądać
pieniędzy na wszystko – na rower, na leczenie, na wykupienie się od dalszych
kłopotów. To była tylko kwestia chwil do strzału ale na szczęście się udało. A
ja słyszałam dziesiątki opowieści o sytuacjach, kiedy się nie udało. I nie
pozostawiło to oczywiście bez wpływu na moje zachowanie – ostatnio jechałam
motorem ze sklepu, było już ciemno. Padają deszcze i na jezdnię spływają wraz z
wodą duże ilości piasku i drobnych kamieni wypłukanych z innych miejsc
(spływają też niestety śmieci). Naprzeciwko jechała kobieta i parę metrów od
mnie wywróciła się. Chyba dość porządnie bo przez chwilę leżała i potem tylko
ledwo podniosła głowę. Ani w głowie mi było jej pomóc, ani w głowie szukać dla
siebie kłopotów. Za zakrętem był jakiś warung, mała restauracja, podjechałam i
zawołałam siedzących tam aby kobiecie pomogli. I potem też – gdzie pieprz
rośnie, jak najdalej, ciesząc się ciemnością. Jakby była dość sprytna i szybka
w myśleniu, mimo upadku, to by przecież powiedziała, że to ja ją zmusiłam do
ostrego skrętu, że przeze mnie się wywróciła. A że nadbiegali już ludzie, także
z innych motorów, to ten mały tłumek już by zapewne nie wypuścił mnie ze swoich
szponów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Strona facebookowa Bali Expat pełna jest opowieści i
ostrzeżeń. Część to ostrzeżenia przed pospolitymi złodziejami, czyhającymi na
białych na motorach, którym zajeżdżają drogę lub w biegu wyrywają torby. Można
to podpiąć pod normalne sytuacje, jest okazja, są biali (którzy przecież mają
tyle forsy, że jak stracą to co sobie niosą to nic im się nie stanie). Ale
czasem są też opowieści o samochodach zajeżdżających drogę i Balijczykach wyżywających
się na białych (czy turystach czy expatach). Krzyczących, każących wynosić się
z Bali. Opisujący są przestraszeni, rozgoryczeni, czasem się zarzekają, że już
nigdy na Bali nie przyjadą (np. Australijczycy bywający tu co roku).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Krucha jest ta relacja bule expaci – lokalni na Bali. Jak
toksyczny związek. Każda ze stron jest od drugiej uzależniona. Obcokrajowiec
nie założy w Indonezji firmy bez miejscowego wspólnika, nie kupi ziemi na swoje
nazwisko, nie obejdzie się (w dużej części, mnie wliczając) bez miejscowej
obsługi. A Balijczycy bez bule nie mieliby przecież tego wszystkiego, co tak
lubią, komórek, motorów, samochodów, tego całego postępu, który jest
niekontrolowany ale który przez nich jest wymarzony. Czemu mieliby sobie
odmawiać tego, co wiedzą, że mają inni, choćby ci inni zdobyli to przez
pokolenia i ciężka pracą. Nie chcą (i zapewne nikt nie ma prawa tego od nich
wymagać). Chcą dostać wszystko na raz i często im się to udaje. Jeśli można
sprzedać ziemię i w chwilę mieć w garści milion dolarów zamiast pola ryżu to
jest to łatwe. A dostają te pieniądze w większości od bule.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Każda ze stron jest więc zależna od drugiej. Mieszkający
dłużej na Bali, robiący biznesy, budujący sobie domy czują dużą niechęć do
miejscowych. Przez tych drugich zawinioną. A może nie zawinioną, może po prostu
to mentalność albo okoliczności życia sprawiają, że nie są w stanie dostosować
się do pewnych standardów? A często nie są to standardy wyśrubowane. Po prostu
– być na czas w pracy, okazać zaangażowanie, przewidzieć coś z minimalnym
wyprzedzeniem, nie porzucić pracy przy pierwszym nieśmiałym nacisku na jej
jakość. Tj. są oczywiście bule, którzy
bynajmniej nie są nieśmiali w zwracaniu uwagi i wymaganiu. Piszę o swoim
przypadku. I wiem, że się zawsze parę razy zastanowię, jak powinnam reagować.
Bo po prostu robię bilans zysków i strat – czy warto się wkurzyć, że coś jest
odwalone byle jak, coś jest zepsute i ostatecznie stracić pracownika, który nie
chce słyszeć takich zarzutów (a od którego być może jestem zależna) czy
odpuścić, złość zjeść i ciągnąć to dalej. Praca dla pracownika nie jest bowiem wartością.
Dużo większą jest święty spokój. Czyli może właśnie tak jak powinno być, także
u nas. Ale jak miejscowi nie mają pracy a chcą konsumować to pojawia się
frustracja, złość. I koło się zamyka.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Wszystko dobrze, są u siebie, to my się mamy dostosować. Ale
chcą zarabiać u bule, chcą korzystać z tego bumu. Gdyby nagle wszystko
zniknęło, działaniem jakiejś magii (i ku radości środowiska naturalnego), już
by nie chcieli wrócić do dawnego życia. Już rozsmakowali się w nowoczesności,
którą rozumieją tylko jako konsumpcję, absolutnie nie jako odpowiedzialność. <o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-10732855533654997282014-03-12T08:22:00.001-07:002014-08-10T20:54:18.200-07:00Wesołe miasteczko<div class="MsoNormal">
Klepisko powstałe na miejscu zniwelowanej góry. Ogromne
głośniki i muzyka tak głośna, że pęka głowa. Czasem piosenki przerywane tekstem
zachęcającym do wszystkiego, co wokół. Napływające rodziny – sobotni wieczór w wędrownym
wesołym miasteczku. Wszędzie oślepiające białe jarzeniówki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Miasteczko jest samowystarczalne. Każda karuzela (oraz
pociąg - potwór jeżdżący dokoła) ma swój benzynowy generator prądu, który kopci
oraz dodaje swoje decybele. Szczególnie paskudny jest ten przy kole młyńskim. Operator
koła ma uszy ze stali, choć to chyba cecha narodowa. Za pomocą jednej wajchy zatrzymuje
i uruchamia ponownie skomplikowany system łańcuchów i pasków klinowych. Zbiornik
na benzynę znajduje się na wysokości, w otwartej beczce, paruje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pole otoczone jest straganami, gdzie można kupić ubrania,
buty i słodycze. W różnych miejscach porozrzucane są stanowiska gier. Przeważają
pochylone płaszczyzny w wbitymi gwoździami, przez które przedzielają się kulki
mające dotrzeć do celu i nie wpaść do dziury. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Jest miło i panuje atmosfera pikniku ale niestety i oczy i
uszy są zbyt atakowane, po chwili trzeba iść.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLS0WxyVFBqX8TVNJh6k4WE5GwrvUGdJ_c7DkM60Gc8b_8rYNw5NZdRhYrtW4wq7s0WzcPEi4f8ixi3yyQ8AwN-e2r_q1u2XUf1XEWW5rBpC50rxQWsPONWl1ZlA6wz_cMPnYSmnby5TM6/s1600/20140308_200400.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLS0WxyVFBqX8TVNJh6k4WE5GwrvUGdJ_c7DkM60Gc8b_8rYNw5NZdRhYrtW4wq7s0WzcPEi4f8ixi3yyQ8AwN-e2r_q1u2XUf1XEWW5rBpC50rxQWsPONWl1ZlA6wz_cMPnYSmnby5TM6/s1600/20140308_200400.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyyaOQ_8E89G6b7NNB_vHgtS140R5NrOQjR2XOjWw0s12iB4bTD1th__lXxpi2pz1PeKXlsWHgbawOUGqiiZrs9Bduj2KDBda5aV-wqmiFWBaCdE8QqQ3jTxuwAIb1d1gOhiu4Xwhl_s9p/s1600/20140308_201113.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyyaOQ_8E89G6b7NNB_vHgtS140R5NrOQjR2XOjWw0s12iB4bTD1th__lXxpi2pz1PeKXlsWHgbawOUGqiiZrs9Bduj2KDBda5aV-wqmiFWBaCdE8QqQ3jTxuwAIb1d1gOhiu4Xwhl_s9p/s1600/20140308_201113.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEaV_9aB-5Ve8xiUVv9UQjg6n5rtSHplrWvPxedzlu2QpiixUDmzthvU9VdFkP0THheU5wk3aRfGh7LQPK7JCELPF_iJ8sowcAyUwNeQN7V46MNIybOLDEkPvQ5FBoseXMcAujtvsYsQVH/s1600/20140308_201317.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEaV_9aB-5Ve8xiUVv9UQjg6n5rtSHplrWvPxedzlu2QpiixUDmzthvU9VdFkP0THheU5wk3aRfGh7LQPK7JCELPF_iJ8sowcAyUwNeQN7V46MNIybOLDEkPvQ5FBoseXMcAujtvsYsQVH/s1600/20140308_201317.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqGMDvy7D7K80jA6VqeW9bpUI3LnhU1MV4NHS3Yk2hAgLVP-BaXVhqRoCbn9jNyAQpmLNeJGq3cttm6kyeZ7sLihffXME8-XZUAr8MfKa2KspRyz7Y3b7fkJKIKAbcSCnnHhhxfDadCiYI/s1600/20140308_201415.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqGMDvy7D7K80jA6VqeW9bpUI3LnhU1MV4NHS3Yk2hAgLVP-BaXVhqRoCbn9jNyAQpmLNeJGq3cttm6kyeZ7sLihffXME8-XZUAr8MfKa2KspRyz7Y3b7fkJKIKAbcSCnnHhhxfDadCiYI/s1600/20140308_201415.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4VyGHXyG6MnETnJ_YTDk8PCFL_RCmGrtOyPRxMVglZsGvjthLfLuHSaDYSpPnakfY9TSGjw1p4qxs0zPcPbnXHxxU-Dxb_CKuDfF3cx9o92SKRtrEvzcJdAPgsmxPeqC9JAIQF3s8VHO-/s1600/20140308_201847.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4VyGHXyG6MnETnJ_YTDk8PCFL_RCmGrtOyPRxMVglZsGvjthLfLuHSaDYSpPnakfY9TSGjw1p4qxs0zPcPbnXHxxU-Dxb_CKuDfF3cx9o92SKRtrEvzcJdAPgsmxPeqC9JAIQF3s8VHO-/s1600/20140308_201847.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdCpfXzYn1_wOJz8CEWAPwocwLDzu5UKJkJiUgYxX5zlJcy5K81tct2oaXZO5vx2yGCw8fzjhn79cp8xQKUKnghNBNmDeQ7cHfRA7NsjkYAf3t0G8RP5T-powkiycwSonNJCtWtESNN7Lv/s1600/20140308_202211.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdCpfXzYn1_wOJz8CEWAPwocwLDzu5UKJkJiUgYxX5zlJcy5K81tct2oaXZO5vx2yGCw8fzjhn79cp8xQKUKnghNBNmDeQ7cHfRA7NsjkYAf3t0G8RP5T-powkiycwSonNJCtWtESNN7Lv/s1600/20140308_202211.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjGT_PO7j3KxplS3q1Pjpt2GTkdmIFSS3qICsLKMUfTZ84aVm1GjWkiYLeLhKt2iYw68FKgD4CkEVvQd7vHSDTDsj3WeGpDKKXuUP5-20ZvUMt_S1pq9ErTsDc-f5KnsQHfHxI5rYBxqyJ/s1600/20140308_202513.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjGT_PO7j3KxplS3q1Pjpt2GTkdmIFSS3qICsLKMUfTZ84aVm1GjWkiYLeLhKt2iYw68FKgD4CkEVvQd7vHSDTDsj3WeGpDKKXuUP5-20ZvUMt_S1pq9ErTsDc-f5KnsQHfHxI5rYBxqyJ/s1600/20140308_202513.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTx3PuBrKejsbi-a_kukrpu5aScyINKNdchTCyabfbIRIF0WXW2F9Q79u_pnc2jYSh0APXkacSGnk02PzWncHr8Jwpd-10eJ0NKjXSGRVbmBF3Vb3TNVT5FPoNA-HNImffxm9AUAHPi3F6/s1600/20140308_202627.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTx3PuBrKejsbi-a_kukrpu5aScyINKNdchTCyabfbIRIF0WXW2F9Q79u_pnc2jYSh0APXkacSGnk02PzWncHr8Jwpd-10eJ0NKjXSGRVbmBF3Vb3TNVT5FPoNA-HNImffxm9AUAHPi3F6/s1600/20140308_202627.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC3NrLuds8pXjiE6Q4VLc5Ome5mzD643DOMJpahmAdtCj5b-sLZn1nIkOFW0v77OzFdDfVwgW9aGreDmxY27RuhVh8xPtoOrkct-T-tPd6Ws4xibpMFpSM6uaK7HNwCgThuuY5tQZhJT2w/s1600/20140308_203049.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC3NrLuds8pXjiE6Q4VLc5Ome5mzD643DOMJpahmAdtCj5b-sLZn1nIkOFW0v77OzFdDfVwgW9aGreDmxY27RuhVh8xPtoOrkct-T-tPd6Ws4xibpMFpSM6uaK7HNwCgThuuY5tQZhJT2w/s1600/20140308_203049.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNJ1O0oFqtQFAqI913ddGU9Lt4as2VdRtZGyGWBqCFwqiHvDQGarPSQF2mbNK3cClTjTq3EE1S2VaDPOgeGjtGA-uPYA3FXrO9zxBJwW-NDVNMw3jC6SClMjJNWL0tQ4nGA6957bO6v31J/s1600/20140308_203059.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNJ1O0oFqtQFAqI913ddGU9Lt4as2VdRtZGyGWBqCFwqiHvDQGarPSQF2mbNK3cClTjTq3EE1S2VaDPOgeGjtGA-uPYA3FXrO9zxBJwW-NDVNMw3jC6SClMjJNWL0tQ4nGA6957bO6v31J/s1600/20140308_203059.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimuceWIsTcyFJPLRKL1vZFW9SOHHNuxt0SRTBjWVk0a7LahFljl11sfbhq7hBdHivpso2wzLcC5r2oL7goMHDAHRisoA5gJv04yXnzt_xCtLKl-mJRjBOr1php0qkYrOL8_g2uU1zhHU4V/s1600/20140308_203134.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimuceWIsTcyFJPLRKL1vZFW9SOHHNuxt0SRTBjWVk0a7LahFljl11sfbhq7hBdHivpso2wzLcC5r2oL7goMHDAHRisoA5gJv04yXnzt_xCtLKl-mJRjBOr1php0qkYrOL8_g2uU1zhHU4V/s1600/20140308_203134.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvjHBfFxbLjs1nvXDRNOK_kitiafOW77kYQbjQUK8w8Y-eVFMXFqpH29qDGjA2x0gs3jeV_iuil6RB74X-A-NdauFfMZD4HV-Pu1lXx7hPZ4Xz_Zp1ZMbet6XH17JTZCct9a_THDL8QAXg/s1600/20140308_204446.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvjHBfFxbLjs1nvXDRNOK_kitiafOW77kYQbjQUK8w8Y-eVFMXFqpH29qDGjA2x0gs3jeV_iuil6RB74X-A-NdauFfMZD4HV-Pu1lXx7hPZ4Xz_Zp1ZMbet6XH17JTZCct9a_THDL8QAXg/s1600/20140308_204446.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5_xXWBy3bsdqaqUMBK6O9grzqtt5W3m-yRpWL51a6e2p6czA7QpgUTfphfO9br9VRb93q970JMVOkbx3yITT4t_wG1p1deKBBnMBYlaZbwr6QV8Te-uXUGMYzsjd_eoPf_Og_fgX2e1NG/s1600/20140308_205030.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5_xXWBy3bsdqaqUMBK6O9grzqtt5W3m-yRpWL51a6e2p6czA7QpgUTfphfO9br9VRb93q970JMVOkbx3yITT4t_wG1p1deKBBnMBYlaZbwr6QV8Te-uXUGMYzsjd_eoPf_Og_fgX2e1NG/s1600/20140308_205030.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj52xWMdO5ZpmAyW8MkMe782bULaR9yaE7hHcaGFSMxb1havI08RjlSZ3-C03GQiU1NHcjgSpzh89dJeeJwv9-IBYVADFiqzEg0mxK2iTClbjT9HD1Do6eAFEW6jbd9DQip_F_IIfs6nxbc/s1600/20140308_205128.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj52xWMdO5ZpmAyW8MkMe782bULaR9yaE7hHcaGFSMxb1havI08RjlSZ3-C03GQiU1NHcjgSpzh89dJeeJwv9-IBYVADFiqzEg0mxK2iTClbjT9HD1Do6eAFEW6jbd9DQip_F_IIfs6nxbc/s1600/20140308_205128.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdflGDdz3D2eOudDh6nFD6f3Smq6d_WOpql2reWcmzUhbsiQDWiTkh0RwsnK9LgSG146UxZXVhI74ZbMB5rWdKKz5BSgtsuieHm73aehIjIn2eO6UU_rdJyPKM3zTGj2l4ExL9-Nwb917X/s1600/20140308_205254.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdflGDdz3D2eOudDh6nFD6f3Smq6d_WOpql2reWcmzUhbsiQDWiTkh0RwsnK9LgSG146UxZXVhI74ZbMB5rWdKKz5BSgtsuieHm73aehIjIn2eO6UU_rdJyPKM3zTGj2l4ExL9-Nwb917X/s1600/20140308_205254.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCDQ9TLXZyO_9PCNUrHdZttW0uI4khdU2wrHMUcCoDtjJfBSIQEvQzw14SpjdraeSOCPuTFrhPdnky1w3SIbDWHjr9k6s2VhkNuevqS2-fJ2F1b36aFbdR9xEKlZ-ZI7xdSBzUYphulxqc/s1600/20140308_203259.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCDQ9TLXZyO_9PCNUrHdZttW0uI4khdU2wrHMUcCoDtjJfBSIQEvQzw14SpjdraeSOCPuTFrhPdnky1w3SIbDWHjr9k6s2VhkNuevqS2-fJ2F1b36aFbdR9xEKlZ-ZI7xdSBzUYphulxqc/s1600/20140308_203259.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-55597610513596211502014-03-10T22:13:00.000-07:002014-08-10T20:55:30.677-07:00Początek cd.<div class="MsoNormal">
Po dwóch dniach w Dżakarcie lecimy na Bali. Bez zwiedzania
tej wyspy, patrząc na małą mapę w przewodniku postanowiłam, że jedziemy na
wschód bo nie trzeba już dalej lecieć samolotem czyli przypuszczalnie wydatki
będą mniejsze. I pojechaliśmy, popłynęliśmy, autobusami i promami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dużo jedziemy nocą przez uśpione Lombok i Sumbawę. Autobusy
wyrzucają nas na puściejących dworcach zwykle w okolicy północy. Tam pierwszy
raz spotykamy się z bandami motorowymi. Opadają nas ledwo wychodzimy w ciemność
z wnętrza autobusu. W miastach, gdzie nocujemy musimy stanowić dla nich dużą
niespodziankę. Miłą. Nie znamy cen. Napadają na nas, wyrywają nas sobie a nasze
plecaki osobno. W Sumbawa Besar użyliśmy czterech motorów aby dostać się do
hotelu. My na dwóch, nasze plecaki na kolejnych, zwycięskie motory urządziły
sobie rajd pustymi ulicami miasta. Przegrane motory także towarzyszyły nam aż
do hotelu a my w czasie jazdy traciliśmy z oczu zarówno siebie nawzajem jak i
nasze plecaki. Uniknęliśmy band w Bimie bo autobus wysadził nas w centrum
miasta ale te czyhały na rogach ulic i mijaliśmy je szukając hotelu. Młodzi,
którym chyba rodzina kupiła te motory, którzy już skończyli swoją edukację na
różnym etapie, z których żaden im dużo nie dał. Nie mają pracy, mają tylko te
motory. Siedzą więc na ich siedzeniach, patrzą pusto, palą, czasem dyskutują.
Nas zawsze, czy w Bimie czy w innych miastach, odprowadzają wzrokiem. Nic się nie dzieje ale nie przykładają ręki
do przyjaznego odbioru miejsca. Coś buzuje pod ich kurtkami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
O Flores nie wiem jeszcze nic, czytam na bieżąco w
przewodniku obok informacji o innych wyspach. Na wschodnim krańcu Sumbawy leży
Sape. Dowiadując się od ludzi i z przewodnika wiemy już, że stąd popłyniemy
właśnie na Flores. I płyniemy, po dwóch
dniach czekania na prom. Ten tego dnia wypływa o zachodzie słońca. Typowy
indonezyjski prom, brudny, z głośna muzyka i telewizorem. Potem ten sam
egzemplarz jeszcze przez wiele lat będzie pływał na tej trasie, codziennie albo
co drugi dzień wpływał do Labuan Bajo. Aż któregoś dnia zniknie. Albo
przenieśli go na mniej eksponowana trasę, na której kiedyś spokojnie zatonie w
złą pogodę wraz ze swoimi pasażerami albo jednak zdecydowali się go pociąć na
złom. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
My w każdym razie płyniemy czarna nocą rozświetlonym promem,
który, przy śpiących na niewygodnych krzesłach pasażerach objęły w posiadanie
wielkie karaluchy. Chodzą po słupkach, suficie, podłodze, wspinają się na
ludzi. Telewizor chodzi dla nielicznych, na cały regulator. Na zewnątrz nie
widać z początku nic. Potem pojawiają się jarzeniówki łowiących łodzi. Ale
wtedy nie wiem, co to, myślę, że to już port, ze zaraz przybijemy. A to jeszcze
musiało być daleko, teraz wiem, gdzie zwykle łodzie te zarzucają sieci. Do
portu wpływamy dopiero po 2 w nocy. Tłum wylewający się z promu, hałas
ciężarówek wyjeżdżających na molo portu. Ale po chwili wszyscy znikają, zostaje
pusta i ciemna główna ulica miasta. Dziury i szczury (zachowały się do teraz,
jedne i drugie). Idziemy tą ulicą, żywego ducha nie ma, pasażerowie z promu
rozeszli się do domów albo do autobusów, ciężarówki odjechały, inni śpią. Idziemy
za pewnym chłopaczkiem, który nas zdybał jeszcze na pokładzie i prowadzi do
jakiegoś hotelu. Tak samo nas łapali w innych miastach więc nic nie zapowiada,
że tu będzie inaczej, że jutro nie wyjedziemy dalej na wschód. I wtedy właśnie
mijamy trzy ówczesne centra nurkowe, przed jednym wystawiony wielki plakat z
mantą. Wtedy postanawiam się zainteresować tym miejscem, rano sprawdzić co i
jak. I w ten sposób zostaliśmy, mimo, że nazwę Labuan Bajo usłyszeliśmy w
momencie kupowania biletów na prom. <o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-59955372248612790972014-03-03T16:54:00.000-08:002014-08-10T20:57:42.737-07:00Początek<div class="MsoNormal">
Często mnie pytają klienci i przypadkowi turyści jak
trafiłam na dalekie Flores, wyspę we wschodniej Indonezji. Jak zbudowałam
łodzie i skąd w ogóle ta decyzja. Niektórym się wydaje, że dam jakąś krótką
odpowiedź, inni się domyślają, że jest to dłuższa opowieść i sądzą, że zawsze
mam ją ochotę snuć. Czasem mam a czasem nie mam i zwykle nie zależy to od
mojego nastroju a od tego, komu powinnam ją opowiedzieć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Najkrótsza wersja, którą stosuję, to „stało się po prostu”.
I nie rozwijam. I nie mija się to z prawdą, rzeczywiście stało się. Odpowiedź
ta przyszła mi na myśl po pobieżnym, bardzo powierzchownym rzekłabym raczej,
zapoznaniu się z filozofią taoizmu (a było to w śmiesznej książce –
wspomnieniach faceta szukającego „sympatycznego Boga”, próbującego różne
wierzenia i religie na własnej skórze). A w taoizmie jednym z ważniejszych
pojęć jest wu wei. Dosłowne
tłumaczenie to niedziałanie, a raczej działanie bez wysiłku, działanie w
harmonii z dao. Jest to proces akceptowania i harmonizowania swego działania z
nurtem wszechświata (za wikipedią). <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podoba mi się ta koncepcja działania bez wysiłku. W sam raz
właśnie odpowiada moim losom tu w Indonezji (mam nadzieję, że specjaliści od
wschodnich filozofii wybaczą mi te nader swobodną interpretację w rzeczonym
temacie). Nie była to bowiem przemyślana decyzja o zmianie swojego życia po
latach pracy na nielubianym stanowisku, jak co poniektórzy zapewne spodziewali
by się usłyszeć. Tymczasem wszystko się stało jakby mimochodem. Nie odmawiam
sobie wysiłku, ogromnego wręcz, psychicznego i fizycznego. Ale każdy kolejny
krok dział się jako jakieś naturalne następstwo poprzedniego kroku a ja samego
procesu decyzyjnego nie pamiętam. Po prostu stało się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Indonezja nie była starannie wybranym krajem. Opuściwszy
Malediwy mieliśmy lecieć na wyspy Tonga i tam zakładać interes. Nie, żebym coś
więcej o Tonga wiedziała. Tylko to, że jest to wyspiarskie państwo na Pacyfiku,
w Polinezji, nie było niczyją kolonią, ma króla i grubą populację, będącą
podobno dla niektórych naukowców nadzieją na odkrycie genu otyłości. Oraz to,
że nurkuje się tam z wielorybami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Oraz nie, żebyśmy mieli wystarczające środki na wymarzona
inwestycję. Wyjeżdżaliśmy z Malediwów z 10 tys. usd w potarganej kopercie. To była wielka zaleta
Malediwów – pensja bez żadnej możliwości jej wydania więc po jakimś czasie
akurat taka suma nam się zebrała. W sam raz na podróż na drugi koniec świata w
dwie osoby, parę lotów i inwestycję w obcym dalekim kraju…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przez Colombo przylecieliśmy do Kuala Lumpur, gdzie mieliśmy
kupić już docelowe bilety. Ale się nie udało – było za drogo, nie było wolnych
miejsc i jeszcze niewiadome regulacje wizowe. Po paru godzinach włóczenia się
po lotnisku patrzę na ekran – lot
Merpati do Jakarty za 2 godziny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wylądowaliśmy w Dżakarcie, idziemy do odprawy paszportowej,
mamy kupić wizę „on arrival”, 25 usd, turystyczna, na miesiąc. Tak nam
powiedzieli w Kuala Lumpur i tak się tu dzieje. Z wyjątkiem, że pada pytanie
(już podszyte nadzieją, że stanie się to, co się właśnie dzieje):<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- bilet powrotny?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
O tym nam nie powiedzieli w Kuala Lumpur w biurze Merpati i
teraz mamy kłopot. A celnicy wielkie nadzieje. Są też doświadczeni. Ja ani
trochę. Tak bardzo nie jestem, że długo nie rozumiem o co im chodzi aż
łopatologicznie dają mi to do
zrozumienia – porównują cenę biletu na lot powrotny do KL , na który nas zaraz
wyślą, z niewielką sumą, jaką musimy zaoferować za ich pomoc w tej trudnej
sytuacji. Nie jest to jednak tak mało.
Nie na tyle, żebym nie była tak nieprzyjemnie zaskoczona. Zapieram się ze
złości. I zaczynam się kłócić. Przez najbliższe godziny latam wściekła miedzy
celnikami a biurem Merpati – skoro nam sprzedali bilet w jedną stronę i nas
odprawili, to niech wezmą odpowiedzialność za nasz lot powrotny.
Odpowiedzialność - czyli niech nam kupią
bilet. Wiadomo, że nie chcą więc powstaje impas. Od celników w okienkach pniemy
się coraz wyżej w lotniskowej hierarchii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pomaga nam chyba godzina – robi się późno, zbliża się północ
i po paru godzinach nastąpiło zmęczenie materiału. Z ich strony, nie mojej.
Moja determinacja się nie zmieniła. Dostaliśmy komunikat, że ok, że niech nam
będzie, że są tak dobrzy, że nasz wpuszczą do ich kraju. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
I już nas przepuścili, wygraliśmy, przetrzymaliśmy
Indonezyjczyków, co samo w sobie jest wielkim zwycięstwem (o czym dowiem się
już wkrótce). Już jesteśmy w gabinecie szefa lotniskowej imigracji, ma nam
jeszcze w paszportach coś wbić albo po prostu tylko nam je oddać. Jest około
północy. I nagle patrzy na R. A ten ciągle, po kiego licha, ma na czole swoje
okulary przeciwsłoneczne. I urzędnik już wyciąga rękę z uśmiechem, głupi R.
podaje mu okulary, tamten przymierza i się dopytuje jak wygląda i stwierdza, że
przynajmniej je chce za swoją „pomoc i życzliwość”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jestem w wysokim stopniu zaniepokojona, w ułamku sekundy
zdaję sobie sprawę, że nie mogę na to pozwolić. Choćby oddanie okularów miało
nam zapewnić szybki wymarsz na teren miasta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pozbycie się okularów spowodowałoby szybką konieczność kupna
nowych dla R. A R. nie patrzyłby na nasze malejące zasoby pieniężne, musiałby
mieć okulary drogie, w dobrym sklepie, tracić czas na ich poszukiwanie. Zapewne
przez cały kolejny dzień nasze życie kręciłoby się wokół tego tematu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W ułamku sekundy, intuicyjnie podejmuję decyzje co
powiedzieć – „Nie, nie za bardzo pasują panu do karnacji”. Facet to narcyz,
widać to po jego zadowolonej minie, kiedy sobie wyobraża noszenie tych okularów
(nota bene bardzo wysłużonych). Kiedy słyszy, że może w nich źle wyglądać (i
ktoś to może widzieć!) pośpiesznie oddaje R. okulary i nas wypycha z biura. Po
paru minutach wychodzimy z lotniska. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
[A teraz sobie mylę – po co takie myślenie, kombinowanie,
branie odpowiedzialności nawet w takich drobnych szczegółach życia, takie
iskry, które mnie dopadały już wtedy, z lewa i z prawa, że muszę wziąć
odpowiedzialność za sytuację? A niechby sobie kupował swoje okulary ze swojej
puli pieniężnej i czasowej, moja powinna zostać nienaruszona]. <o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-52699803596064706832013-11-28T23:09:00.000-08:002014-08-10T20:57:58.710-07:00Czarownica<div class="MsoNormal">
W wiosce obok Labuan Bajo mieszka kobieta, która czyta różne
rzeczy z fusów do kawy. Dowiedziałam się o niej w związku z pewnym zdarzeniem,
które swojego czasu poruszyło bardzo Labuan Bajo. W trakcie nurkowania zaginęli nurkowie, pięć
osób, którzy po wynurzeniu nie zostali zauważeni przez swoją łódź i spłynęli z
prądem bardzo daleko, aż na samo południe parku. Poszukiwania trwały dwa dni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ale tutaj jest ważne, że prowadząca grupę zaginioną była
żoną prowadzącego grupę, która zakończyła to samo nurkowanie bez problemów.
Czyli w trakcie poszukiwań mąż szukał żony. I jakoś rozniosło się po Labuan
Bajo, że po dwóch nocach szukania udał się do tej kobiety czytającej z fusów
kawy. Nie wiem, czy to prawda ale mówiono, że wypił kawę a ona w fusach zobaczyła
całą grupę na plaży, wszyscy zdrowi i cali a obok nich sprzęt nurkowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Cała piątka została znaleziona parę godzin później, w
podobnych okolicznościach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tak mówili w Labuan Bajo, podziałało to na wyobraźnie i
wybrałam się do czarownicy, wraz z koleżanką Jo. Nie jest to oczywiście żadna
czarownica ale takie miano zostało jej nadane przez turystów, których do niej
zabrałam parę lat później. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zapłaciłyśmy z góry kawą, cukrem i papierosami dla męża. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Kawę wypiłyśmy i zaczęła czytać z fusów oglądając filiżanki
na wszystkie strony. Nie żeby jej stwierdzenia były konkretne i precyzyjne. Dla
nas było ważne, że stwierdziła, że z obydwiema jest coś nie tak i musimy iść do
prawdziwego już szamana na „mandi” czyli kąpiel, w tym sensie jakiś seans
uzdrawiający. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Poszłyśmy parę dni później, z podobną zapłatą oraz paroma
wymaganymi rekwizytami – jajkiem, igłą, kunyitem (kurkuma, świeża jest dla mnie
ignorantki nie do odróżnienia od imbiru). U niego musiałyśmy poczekać bo
przyjmował wielu potrzebujących. Naprawdę przychodzili tam ludzie po poradę,
przy nas dawał jakiemuś dziecku wodę do picia, nad która wcześniej trochę
poszeptał. Wyobraziłam sobie, że matka przyprowadziła tego chłopca bo był
niegrzeczny a ona chciała mieć dziecko dobrze ułożone. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
My musimy przebrać się w sarongi, nacierać kurkumą, nakłuwać
igłą i robić inne dla nas dziwne rzeczy. Na końcu naszej sesji szaman rozbija
nam na głowach jajka i polewa nas obficie wodą z kociołka. Nie rozumiemy
niestety tajemnych formuł wypowiadanych po manggarajsku. Faktem jest natomiast,
że niedługo po tej wizycie, zupełnie niespodziewanie, założyłam rodzinę. Nie
byłam wprawdzie w tej sprawie po prośbie ale może samoistnie stwierdzili
(czarownica i szaman), że to jest mój problem i mi pomogli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Czarownica w obiektywie Janiny Walczyńskiej, dwukrotnej klientki na Komodo</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX7NAxWRiGn786ycVr__0VPls6qnnjpvwYRqwc250DTsrADxTT4Te_6Sth1hNJc6ybUTYSyzVg0no5V5w1MWmmFcr-SgS3x1sKnbekAb2A19GuJ52oE90RZVBP79_wcarrYVNyuMi3JOfe/s1600/image3+(1).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="wróżenie z fusów" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX7NAxWRiGn786ycVr__0VPls6qnnjpvwYRqwc250DTsrADxTT4Te_6Sth1hNJc6ybUTYSyzVg0no5V5w1MWmmFcr-SgS3x1sKnbekAb2A19GuJ52oE90RZVBP79_wcarrYVNyuMi3JOfe/s1600/image3+(1).JPG" height="240" title="czarownica" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqxDLuW_G7QFOZyzAYqxS_TKZNKE7PWd9Z_C6qpOGrd2mfk_iPvKiJF39uhYeBunt6lj2bFaSfrYJDYywWR35E78Z1VHKu44TG2lVDJqAnfiFu6DX5sRQKOsZ5rParjXBBrR2XXB5zW_NB/s1600/image5.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="wróżenie z fusów" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqxDLuW_G7QFOZyzAYqxS_TKZNKE7PWd9Z_C6qpOGrd2mfk_iPvKiJF39uhYeBunt6lj2bFaSfrYJDYywWR35E78Z1VHKu44TG2lVDJqAnfiFu6DX5sRQKOsZ5rParjXBBrR2XXB5zW_NB/s1600/image5.JPG" height="240" title="czarownica" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxuN01PSHim8MrOo2muz2KsYwhfTTDIWWfE5CVa5zFHL2SwaOydum4AZzOUvtc7gkRa-oQKJz65Ob_XRRe4X7EgSXfuNFQ8z418rrThMiWLzASj30q0Me-5i04MzixgyfiRdxNhMrxqYvS/s1600/image6.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxuN01PSHim8MrOo2muz2KsYwhfTTDIWWfE5CVa5zFHL2SwaOydum4AZzOUvtc7gkRa-oQKJz65Ob_XRRe4X7EgSXfuNFQ8z418rrThMiWLzASj30q0Me-5i04MzixgyfiRdxNhMrxqYvS/s1600/image6.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtQHsPP4tO5GAlgHNgROVS0k_Xbai8atPSFD0kj12EH8vuQlYYZMv2BwlEL96bB11m4KgVp0Z5KZ47a8yoXNqdHxU4FWEHd2pJy07bGJlnpqafeofSUJDBWGQDY00H6423RPu9_OD9G2nK/s1600/image7.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtQHsPP4tO5GAlgHNgROVS0k_Xbai8atPSFD0kj12EH8vuQlYYZMv2BwlEL96bB11m4KgVp0Z5KZ47a8yoXNqdHxU4FWEHd2pJy07bGJlnpqafeofSUJDBWGQDY00H6423RPu9_OD9G2nK/s1600/image7.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbHyIEIzrwba4WEMKH2rUqhBvszxUFPMXWcHFmwjxOtVnNo2DrYIl9ONC88DMRteTMUG-lkVSQYo5v8zZPlYjNgCDaEBaJ2rhLKoDd4F3ajJ0-XaWlQHVca7JEkidS_iwVsu9vMD2Z9WhQ/s1600/image8.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbHyIEIzrwba4WEMKH2rUqhBvszxUFPMXWcHFmwjxOtVnNo2DrYIl9ONC88DMRteTMUG-lkVSQYo5v8zZPlYjNgCDaEBaJ2rhLKoDd4F3ajJ0-XaWlQHVca7JEkidS_iwVsu9vMD2Z9WhQ/s1600/image8.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjLSVe4vIacTmEWRnCHBhUQDXHBmGB2paFGQ1OQMRFXarRE-hzTQNO2UGK9k3M5GVxLOmlowvZCBp50n6vgFFnZaeeGKS9f4_gPbm-wXXK0lsPWy7UkMRZaIYsNSjAJgXwDiM38GiHZsWv/s1600/image357.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjLSVe4vIacTmEWRnCHBhUQDXHBmGB2paFGQ1OQMRFXarRE-hzTQNO2UGK9k3M5GVxLOmlowvZCBp50n6vgFFnZaeeGKS9f4_gPbm-wXXK0lsPWy7UkMRZaIYsNSjAJgXwDiM38GiHZsWv/s1600/image357.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-68796632807541876582013-11-17T20:43:00.000-08:002014-08-10T21:01:56.405-07:00Łodzie 2 na wodzie<div class="MsoNormal">
A tak wyglądały już na wodzie. Ale nie miały dużo pracy.
Wyobrażałam sobie, że będzie jakaś parada w szyku, nawracanie, ale tak naprawdę
przepłynęły tylko raz o zachodzie słońca przed delegatami zebranymi na kolację
w jakimś resorcie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Swoją drogą jak to możliwe, żeby z powodu takiego spotkania
niejakiego Apec ( Asia-Pacific Economic Cooperation) aż w taki sposób utrudniać
normalnym ludziom życie. Co chwila blokady dróg i przejazd niekończących się
kolumn samochodów, eskortowanych przez policję na sygnałach. A już szczytem
wszystkiego jest zamknięcie lotniska. I to nie tak, że wiadomo o tym wcześniej
i nie sprzedaje się biletów. W taki sposób mianowicie, że pasażerowie w
ostatniej chwili dowiadują się, że danego dnia całe lotnisko jest zamknięte i
mogą sobie lecieć albo dzień wcześniej albo dzień później bo tego dnia wylatuje paru
prezydentów. Szczytem uprzejmości ze strony lokalnych linii jest już chyba to,
że w ogóle dają możliwość lotu w innym dniu a nie, że bilet przepada (choć nie
wiem, jak się zachowało sławne Merpati). Oczywiście powyżej opisana sytuacja
przytrafiła się i moim klientom wylatującym na Komodo. A że klienci to nie jest
szczególnie sympatyczna kategoria (bardzo uogólniając) wina została przypisana
właśnie mi jako osobie kupującej im bilety na loty wewnętrzne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Czemu nie można wybudować w jakiś stepie ogromnego centrum
konferencyjnego na potrzeby takich szczytów. Łatwiej byłoby to ochronić a inni ludzie
mogliby spokojnie pracować lub wypoczywać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidRNWx_t6g1Z8bgftjQ1jHbp3cbNJ_szM_8OSj2vmaSEanEaIJ7vhm1lFVIbtsK_0_er2VLI1mguhc-tWkfgpCaFdb_UxmS4fXpdT48KKNx_015jYMNYs6QT55itkPFHAuxAM97TuhDFnr/s1600/DSCF2339.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidRNWx_t6g1Z8bgftjQ1jHbp3cbNJ_szM_8OSj2vmaSEanEaIJ7vhm1lFVIbtsK_0_er2VLI1mguhc-tWkfgpCaFdb_UxmS4fXpdT48KKNx_015jYMNYs6QT55itkPFHAuxAM97TuhDFnr/s1600/DSCF2339.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDVcK_jMcL4m6jOMS42cHTaggCwCvdzYB1Nwfk725OGk0K2WcFUXxLRJk3DrxBgERrXGmQYkeZfCCQ1Lzw1N9SF6IkM00UUwmF4p5E8ZVt5yFICuUSwW78M0LmTOnQsC8fc6InZKZBpICa/s1600/DSCF2346.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDVcK_jMcL4m6jOMS42cHTaggCwCvdzYB1Nwfk725OGk0K2WcFUXxLRJk3DrxBgERrXGmQYkeZfCCQ1Lzw1N9SF6IkM00UUwmF4p5E8ZVt5yFICuUSwW78M0LmTOnQsC8fc6InZKZBpICa/s1600/DSCF2346.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJb8CUKcr7Co-ze2dzXBbReF7D9ZwUbhOhwxNwuC5SDa6Kq_U0vUXdQhqI6qmN3MrhsVdAZBUFVX3lTKw5Hj2fwjjfEzHj9L4JxJD7jN95ddMXDMMxxWhEX_zaN4cZq0Xf5Jd0Vkr2i5f_/s1600/DSCF2364.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJb8CUKcr7Co-ze2dzXBbReF7D9ZwUbhOhwxNwuC5SDa6Kq_U0vUXdQhqI6qmN3MrhsVdAZBUFVX3lTKw5Hj2fwjjfEzHj9L4JxJD7jN95ddMXDMMxxWhEX_zaN4cZq0Xf5Jd0Vkr2i5f_/s1600/DSCF2364.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3im3Hp3c4MGZAE7xVus1GNIqXUMTa5AH0QSyQ0bImZ_Yw2IF_q2pyYKUegaWl63tQ1pDomty2Ry3OiitflXw0CfbqEdie6J6xNQNNiimQRLgKI-tPSMEAxajgkwReKTw49Lu1Layhi4MN/s1600/DSCF2371.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3im3Hp3c4MGZAE7xVus1GNIqXUMTa5AH0QSyQ0bImZ_Yw2IF_q2pyYKUegaWl63tQ1pDomty2Ry3OiitflXw0CfbqEdie6J6xNQNNiimQRLgKI-tPSMEAxajgkwReKTw49Lu1Layhi4MN/s1600/DSCF2371.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit-YnKSo0dfmOdogpMX5uyOhS5aZc1GZ1PFLgZJDpkcnRBVD7upBEyTr3QWn9_ubfwO1dOg7wqc0D5L1EIEYJoFsjhsyjXgnYpssEs-MQP4DDsCpspe0ZwJ-B89GnsW6ok0DhK2qMlrLVA/s1600/DSCF2375.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit-YnKSo0dfmOdogpMX5uyOhS5aZc1GZ1PFLgZJDpkcnRBVD7upBEyTr3QWn9_ubfwO1dOg7wqc0D5L1EIEYJoFsjhsyjXgnYpssEs-MQP4DDsCpspe0ZwJ-B89GnsW6ok0DhK2qMlrLVA/s1600/DSCF2375.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgIkMRXFZipA47H4TKNpxpyeM-NPuezwtAKPsDMoaN2HwrhLeB-w3fKfhPW83fivhIxBSEkU9XlyCzebiEyJcLb2cwa5Abq0wXG-JgYTROf4u2B1mGtyAB3hy9quGd_lhSUwt0odw9qVa6/s1600/DSCF2378.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgIkMRXFZipA47H4TKNpxpyeM-NPuezwtAKPsDMoaN2HwrhLeB-w3fKfhPW83fivhIxBSEkU9XlyCzebiEyJcLb2cwa5Abq0wXG-JgYTROf4u2B1mGtyAB3hy9quGd_lhSUwt0odw9qVa6/s1600/DSCF2378.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9TXedoVpu7HDwdYu-Isr-nqFnAOFTLPxVGxZmGBhfV1IHyiyDoBRoQINs-MtfevqqHhzDB8KD3JrCbudBv2bQ22uSOYW_x1hzcau4oAUHfB7gY4xv2BazTp1BFJhT3KVJ_3js2TPJFgjQ/s1600/DSCF2384.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9TXedoVpu7HDwdYu-Isr-nqFnAOFTLPxVGxZmGBhfV1IHyiyDoBRoQINs-MtfevqqHhzDB8KD3JrCbudBv2bQ22uSOYW_x1hzcau4oAUHfB7gY4xv2BazTp1BFJhT3KVJ_3js2TPJFgjQ/s1600/DSCF2384.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifny95jGpm5UISNHR0EXepRUFTUWI8N2SOaUzAnat13q75W0-VwJ7ndT0l8q6vADrSTLQDEHpXalhNH7LNWpSW86C6OjUEJdFw2QJGgo91hx94ANfnWd6-xzYNojl3gxkeEStabt_k3TZ5/s1600/DSCF2387.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifny95jGpm5UISNHR0EXepRUFTUWI8N2SOaUzAnat13q75W0-VwJ7ndT0l8q6vADrSTLQDEHpXalhNH7LNWpSW86C6OjUEJdFw2QJGgo91hx94ANfnWd6-xzYNojl3gxkeEStabt_k3TZ5/s1600/DSCF2387.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY6SOPHQvlB2ChtBwU6IZfbwIxGpZofkO9t3rX9dN9ffypz75WDAP0zdfKjOlV_XnCM1A-rORyBihVHPgjA3wC9_moOX66f2CVgjCcyKUPuIjyXRGKs6pd5bQedFiezhdafo7A8f_au6IA/s1600/DSCF2391.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY6SOPHQvlB2ChtBwU6IZfbwIxGpZofkO9t3rX9dN9ffypz75WDAP0zdfKjOlV_XnCM1A-rORyBihVHPgjA3wC9_moOX66f2CVgjCcyKUPuIjyXRGKs6pd5bQedFiezhdafo7A8f_au6IA/s1600/DSCF2391.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiILu5wUt3mNpnit1TMbfpxg6P8-fn-d-frbEs54BoB8nNhbAzxKVjbLqeR7CQ2Uez3jmRT7Kf2JJF1ATRut0zlOLCU3HqsLYDdqbtfIOctc2uYbviYvPqTcJjZRQ9yvN3IiUTJ4dCZ5Web/s1600/DSCF2395.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiILu5wUt3mNpnit1TMbfpxg6P8-fn-d-frbEs54BoB8nNhbAzxKVjbLqeR7CQ2Uez3jmRT7Kf2JJF1ATRut0zlOLCU3HqsLYDdqbtfIOctc2uYbviYvPqTcJjZRQ9yvN3IiUTJ4dCZ5Web/s1600/DSCF2395.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdc_Yt-vwdZlxIw_DuK6mp9amOQf-25JED-JhwvVtNrDmEcUAnMjXx8T8GoJ-ZUVs03Lx9Q4UyfYr_D8DUQoxav0HFPEn2micBjuotLk_uJpeK96Dob3cxioK7CW9si7F4yjuHMsyN95F6/s1600/DSCF2398.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdc_Yt-vwdZlxIw_DuK6mp9amOQf-25JED-JhwvVtNrDmEcUAnMjXx8T8GoJ-ZUVs03Lx9Q4UyfYr_D8DUQoxav0HFPEn2micBjuotLk_uJpeK96Dob3cxioK7CW9si7F4yjuHMsyN95F6/s1600/DSCF2398.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-62365507175227091292013-11-16T04:06:00.002-08:002014-08-10T20:59:36.938-07:00Łodzie 2 <div class="MsoNormal">
Już ponad miesiąc temu, podczas spaceru po plaży w Jimbaran, natknęliśmy się na tak pięknie udekorowane łodzie rybackie. Okazało się, że
były tak przygotowane do parady z powodu wielkiego spotkania Apec.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEJ-3VfGAS6_95OhLzsSBmjRzGsHz1T3mZb87OW2mLxvZ44BMLziTZflnRm0osqHnWsIf-63v6e6glalcg_8fJ_qfERp5N-S6mgv-7tEFST7rz0rxf9628DjCTHfdj2KGKZ84t5X6WeKQd/s1600/DSCF2278.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEJ-3VfGAS6_95OhLzsSBmjRzGsHz1T3mZb87OW2mLxvZ44BMLziTZflnRm0osqHnWsIf-63v6e6glalcg_8fJ_qfERp5N-S6mgv-7tEFST7rz0rxf9628DjCTHfdj2KGKZ84t5X6WeKQd/s1600/DSCF2278.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5BqXCvneoVFBC1PEq9JPSMrjn2T6sIT-VP9gjluKFUhkx34SAdKh3-5nn-1aKKAuu5or5MMUICXQfpjpcrBF9cwk9IDHfNmhG-DN0xNujJldq8pLyg2QkiWfimRwwcepwuRwxSfviMSj8/s1600/DSCF2283.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5BqXCvneoVFBC1PEq9JPSMrjn2T6sIT-VP9gjluKFUhkx34SAdKh3-5nn-1aKKAuu5or5MMUICXQfpjpcrBF9cwk9IDHfNmhG-DN0xNujJldq8pLyg2QkiWfimRwwcepwuRwxSfviMSj8/s1600/DSCF2283.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE8oORUEDHrDOKS39VxdzY0SNZI4F6nZ8HFftg-_P7Ea_TBH9nupyKb_hyoRImTiHUyHJxcw92TK81rpzbxs6oz48DbjgpTj6HTbU-XAe5LPelkVxnYZpT8PW02JP1wF7PL0F1MywOV1GQ/s1600/DSCF2287.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE8oORUEDHrDOKS39VxdzY0SNZI4F6nZ8HFftg-_P7Ea_TBH9nupyKb_hyoRImTiHUyHJxcw92TK81rpzbxs6oz48DbjgpTj6HTbU-XAe5LPelkVxnYZpT8PW02JP1wF7PL0F1MywOV1GQ/s1600/DSCF2287.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIbxC0LU18e8Z6Hs58PsEsq3J_I9Ne3dmvQa7Pr9JK6wVenh_nti5ALQ9-Wzw2_mdI2Qq0elK9i1gYbdgathgZf7NqL1OYbnXQAOVuy1_1XjrqHj6hntKNMUXqJzfmWBUesCRepGBzSchl/s1600/DSCF2295.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIbxC0LU18e8Z6Hs58PsEsq3J_I9Ne3dmvQa7Pr9JK6wVenh_nti5ALQ9-Wzw2_mdI2Qq0elK9i1gYbdgathgZf7NqL1OYbnXQAOVuy1_1XjrqHj6hntKNMUXqJzfmWBUesCRepGBzSchl/s1600/DSCF2295.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrtGANNEYOyWX57m4-u6RClZGYFSyG5APiB3Tv9i0gR1JUCPdnMTYDVTezIh-7NnwrUXGbtimloNH6ynriUKa-ow6pAuuj_OB3XDbLZi_xKvYQwjyXNdHvfvj4Id6ECQTMhO07qVt7xTYG/s1600/DSCF2320.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrtGANNEYOyWX57m4-u6RClZGYFSyG5APiB3Tv9i0gR1JUCPdnMTYDVTezIh-7NnwrUXGbtimloNH6ynriUKa-ow6pAuuj_OB3XDbLZi_xKvYQwjyXNdHvfvj4Id6ECQTMhO07qVt7xTYG/s1600/DSCF2320.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi34MK8tMqahA2R7_cQiEaeaoJ4l1moznsbCRSYUZHH8QQ9Ivm3bFYrXz2BJaZNhUgkLC3gy56c6LghVYg_sef0hAH80-ebQuJ8mu89XDHFqq9_elyyUn3bA5gmhXXcJA6Pq24IeAPwYIzd/s1600/DSCF2321.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi34MK8tMqahA2R7_cQiEaeaoJ4l1moznsbCRSYUZHH8QQ9Ivm3bFYrXz2BJaZNhUgkLC3gy56c6LghVYg_sef0hAH80-ebQuJ8mu89XDHFqq9_elyyUn3bA5gmhXXcJA6Pq24IeAPwYIzd/s1600/DSCF2321.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPEbH8vHVgDL5xvwfor8Ad-IvQ8lQAYUIj7FbbZyhDxOGYJCMCRGN9EV4JVpsgi1WI03GfN-NIHbZWagZl6Bq6ne6ZZQXd9HcjSyhiP8igs5_QQlWgqjtjnXtbgi2G4O0HXvQzQO72e0s9/s1600/DSCF2325.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPEbH8vHVgDL5xvwfor8Ad-IvQ8lQAYUIj7FbbZyhDxOGYJCMCRGN9EV4JVpsgi1WI03GfN-NIHbZWagZl6Bq6ne6ZZQXd9HcjSyhiP8igs5_QQlWgqjtjnXtbgi2G4O0HXvQzQO72e0s9/s1600/DSCF2325.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPAUWyul64jpvHW_Ox99X7xqF9_nJkyCx-B9kBCMAY00W_7yxS329BmDC7xEWc0aCnHFrb_AMckjp9dGAwrM3ByJyh8eW_rqJXsjkQ7TKqnHFmXw_W9psIaUv3GkNiHH561jIyQX6y4RKV/s1600/DSCF2329.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPAUWyul64jpvHW_Ox99X7xqF9_nJkyCx-B9kBCMAY00W_7yxS329BmDC7xEWc0aCnHFrb_AMckjp9dGAwrM3ByJyh8eW_rqJXsjkQ7TKqnHFmXw_W9psIaUv3GkNiHH561jIyQX6y4RKV/s1600/DSCF2329.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaWGKdzNsEOYk95zDFu7SQYmRN2Zf50xIcYPo175kpNjuB5HSnovUcH_x6QOj5Bb1kgvch9FzrgPEs2VU30aDhSGA0tqOVfodsyuuKT55qIV6ZIqVl-4ZseP9B5CoLedrreUcE6y00zCvx/s1600/DSCF2335.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaWGKdzNsEOYk95zDFu7SQYmRN2Zf50xIcYPo175kpNjuB5HSnovUcH_x6QOj5Bb1kgvch9FzrgPEs2VU30aDhSGA0tqOVfodsyuuKT55qIV6ZIqVl-4ZseP9B5CoLedrreUcE6y00zCvx/s1600/DSCF2335.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9M9vXlwrFfU4f0CbnjMRg6MlGr4hHYMSr5L-2cskucLRBT-4r54qLq1PkTGtHfOcnhwZ_sK5Q0gVLwsX3AW-1z5IRpAfzxPdmfvUO-rVJBGJRc56iwxNyiPFdpTB54hIF_BmpazE_i1ug/s1600/DSCF2336.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9M9vXlwrFfU4f0CbnjMRg6MlGr4hHYMSr5L-2cskucLRBT-4r54qLq1PkTGtHfOcnhwZ_sK5Q0gVLwsX3AW-1z5IRpAfzxPdmfvUO-rVJBGJRc56iwxNyiPFdpTB54hIF_BmpazE_i1ug/s1600/DSCF2336.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgoT4JhZoI7kZ3sORgJeUJPJ5fB-svrN5eQj_JQqKlace62jUdC2eK3JqYyzOD2z8ohIe_ysbmyxt_ntlz6FtBBqrsmZ4a5BLuspzG11DFQ7n1kv72mDEB-C7hJP68rXHALP-nJpsR5CRD/s1600/DSCF2337.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgoT4JhZoI7kZ3sORgJeUJPJ5fB-svrN5eQj_JQqKlace62jUdC2eK3JqYyzOD2z8ohIe_ysbmyxt_ntlz6FtBBqrsmZ4a5BLuspzG11DFQ7n1kv72mDEB-C7hJP68rXHALP-nJpsR5CRD/s1600/DSCF2337.JPG" height="300" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-30721943682407699632013-11-14T02:09:00.001-08:002014-08-10T21:04:54.139-07:00Ostrzenie paranga<div class="MsoNormal">
Noc na szczęście minęła spokojnie ale spaliśmy czujnie.
Mieliśmy powody.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zaczęło się banalnie i nie trwało długo. Wróciłam samochodem
z Tonim. Nasz pies Biskit (jak stał się naszym współmieszkańcem to inna
historia) wyleciał jak szalony przez otwarta bramę i pogonił, fakt, że trochę
zbyt aktywnie, innego psa. Ale też tak tu jest, że tutejsze psy to nie
wymuskane salonowce, żyją swoim życiem, gonią się i podgryzają (przypominają mi
się książki dla dzieci Grabowskiego), normalna sytuacja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ale w pobliżu siedział właściciel psa. Podniósł się i w
furii wziął do ręki duży kamień i się zamachnął w moim kierunku. Ja mówię tylko
ostro „awas” – „uważaj”, mierzę go wzrokiem i wchodzę do domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po około godzinie Sardin idzie się ostrzyc, wychodzi i wraca
po minucie. Zaczyna ostrzyć parang. Okazuje się, że gość szedł za nim, gadając
– „chcę do więzienia tej nocy, zabiję ich”. Na takie coś naostrzony parang jest
dużo lepszy niż np. wołanie policji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nie wiem skąd taka gwałtowna reakcja. Uważam natomiast, że
Indonezyjczycy są mistrzami autopromocji. Tyle peanów na ich cześć na blogach,
portalach, jacy są łagodni, uśmiechnięci i pomocni. Czy tylko mnie dotykają
efekty ich drugiej natury? Gwałtowność, reakcje absolutnie niewspółmierne do
sytuacji. Skąd opinia, że nie wolno tu wyrażać negatywnych emocji, krzyczeć, bo
jest to źle widziane skoro, jak już kiedyś pisałam, zostałam tu i pobita (po
drobnym nieporozumieniu) i grożono mi spaleniem łodzi i ściągnięciem całej
wioski w akcie zemsty? A mój divemaster wylądował w więzieniu bo pociął
parangiem kogoś z rodziny żony?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A teraz i ten człowiek z sąsiedztwa, łagodny Balijczyk z
Singaraji. Z którym nie mieliśmy żadnych kontaktów, prócz zdawkowych „dzień
dobry”, zanim zapałał do nas niewyjaśnioną niechęcią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Sardin tłumaczy to zazdrością. Nie ważne o co i czy
uzasadnioną. Indonezyjczycy, szczególnie żyjący w małych skupiskach (jak nasze
osiedle albo miejsca na Flores, które znam), są ciągle zazdrośni i o ile się
da, pilnują, żeby nikt nie wystąpił przed szereg. A wiedzą, kto występuje bo wiedzą o sobie wszystko. A już szczególnie
w rodzinie. Broń boże ktoś ma coś więcej niż kuzynka, ktoś zbuduje dom murowany
zamiast bambusowych ścian. Żeby komuś nie powodziło się za dobrze robią mu
często zimny prysznic za pomocą czarnej magii. Jak ktoś ma czegoś za dużo
rozpuszczają plotki, że zdobył to za pomocą tuyula (a mieć tuyula to nic
pozytywnego z moralnego punktu widzenia). Punktem zapalnym jest często ziemia.
Na Flores w wioskach wszystko jest na gębę, nie ma ksiąg wieczystych, dzieci
dużo, po latach nie wiadomo co jest czyje a nawet jeśli wiadomo to zawsze można
spróbować to podważyć (bo zamiast pracować a nuż coś skapnie, ot tak). Łatwo o początek wojny rodzinnej (patrz wyżej a propos divemastera Nurdina),czasem międzywioskowej.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
No i emocje puszczają. Niekontrolowanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
I to jest paradoks. Bo z drugiej strony już dawno
wymyśliłam, że Indonezyjczycy powinni robić karierę w zawodach wymagających
umiejętności totalnego zachowania spokoju, rozumianego tu jako całkowita
odporność na zarzuty drugiej strony. Np. praca w call center. W takich
sytuacjach Indonezyjczycy pozostają niewzruszeni, jak skała ze słodkim
głosikiem. Zupełnie niepomocni. Nic nie jest w stanie ich wzruszyć. Można machać
rękami, krzyczeć i pogrążać się we wściekłości, na ich twarzy nie drgnie żaden
mięsień a głos jest gładki jak aksamit. Tu akurat jest prawdą, że emocjonowanie
się w dochodzeniu swoich praw nie ma najmniejszego sensu, kończy się na robieniu z siebie idioty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Chyba po prostu nie ma tu stanu pośredniego – zwyczajnej i
spokojnej wyjaśniającej rozmowy na argumenty. Tutaj się gubią i stosują uniki ,
nie podejmują dyskusji.<o:p></o:p></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3133757900625990951.post-1612403018792838392013-11-06T02:29:00.000-08:002014-08-03T06:52:11.596-07:00Magazyn "Podwodny Świat"A to tekst, jaki ukazał się kiedyś w magazynie "Podwodny Świat"<br />
<br />
"Już z samolotu, jakim leci się przez poltorej godziny z Bali
do Labuan Bajo, możemy doskonale zobaczyć rafy Komodo. Śmigłowy ATR zniża się do
lądowania na wyspie Flores…<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po odbiorze bagażu i 10-minutowym przejeździe z lotniska w
Labuan Bajo do portu, safari zaczyna się od razu. Jest południe. Wypływamy.
Przed nami przygoda w jednym z najbardziej zróżnicowanych podwodnych
ekosystemów świata, gdzie wody Oceanu Indyjskiego mieszają się z wodami
Pacyfiku zapewniając nam już nigdy niezapomniane wrażenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tego dnia jest w planie jedno nurkowanie, tzw. check dive.
Jeśli naczytałeś się o silnych
prądach na Komodo tu możesz być spokojny – w łatwych warunkach sprawdzisz
siebie i sprzęt, odpowiednio się wyważysz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A potem płyniemy już w stronę wyspy Komodo, która od
początku safari majaczy na horyzoncie stając się coraz wyraźniejsza. I to w jej
pobliżu, w spokojnej zatoce łódź „bojkuje” na noc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Drugi dzień to już dzień full nurkowy. Nurkowania odbywają
się północnej części Parku Narodowego i tu zostaniemy przez najbliższe dwa dni.
To są miejsca znane z dużych pelagicznych ryb i pięknych korali. Najróżniejsze
są typy nurkowisk – podwodne góry, kanały, slopy, granie. W zasadzie wszystkie
miejsca są narażone na prądy, ważne aby tak dobrać czas i miejsce nurkowania, aby
nikt nie czuł dyskomfortu przy swoich umiejętnościach nurkowych. Są to bowiem
prądy pływowe, o różnym nasileniu w ciągu dnia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Na „Castle Rock” warto zanurkować nawet parę razy. Za każdym
jest to kompletnie inne miejsce. Tuż przed przyjściem prądu możemy czuć wręcz
przez skórę, jak ogromne stada ryb szykują się na jego przyjście, woda jakby
drży . To królestwo giant travellies. One tu rządzą siejąc strach wśród
ogromnych ławic fusilliers. A gdy prąd nadchodzi zaczyna się przedstawienie –
polowanie. Travellies są szybkie jak
gepardy, co rusz znajdujemy się w uciekającej przerażonej ławicy mniejszych
ryb. Także rekiny ruszają się z piasku i zaczynają robić swoje kółka. A gdy
przypadkiem delfiny bottlenose zdecydują się na posiłek, pod wodą wybucha
prawdziwa panika. To najdynamiczniejsze z nurkowisk, cały czas trwa akcja. My
znajdujemy się przez wiekszą część nurkowania w jednym miejscu, wykrecając
glowę na wszystkie kierunki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podobne w charakterze jest Crystal Rock. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Natomiast kiedy nurkujemy w jednym z dwóch kanałow to my
jestesmy elementem dynamicznym – płyniemy z prądem, z trudem zatrzymując się
aby przypatrzeć się mijanym cudom – ogromnym sweetlipsom, bumphead
parrotfishom, żółwiom…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Lighthouse to znane na całym obszarze miejsce, gdzie
gromadzą się groupery na rozmnażanie. Najlepiej tu nurkować w czasie pełni
księżyca lub nowiu. Możemy wtedy zobaczyć jak samce „podgryzają” się wzajemnie,
urządzając długie gonitwy pod naszym nosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Wynurkowawszy się na północy płyniemy w północno-centralną
część parku. Także tutaj są rożnego rodzaju nurkowiska ale królem jest Batu
Bolong. Ta skała wyrastająca pośrodku kanału jest domem dla ogromnej liczby
gatunków. Stromo spadające ściany w całosci pokryte są koralem, niedużym,
przyległym do skały z powodu silnych prądów, nacierających raz z północy a raz
z południa. Ale my nurkujemy zawsze w tej osłoniętej od prądu części skały i w
spokoju podziwiamy krążące wokół rekiny, giant travellies, podpatrujemy liczne
tu żółwie. A kto chce bliżej ściany – ślimaki nagoskrzelne i krewetki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Na 5 metrach, tuż przed wynurzeniem się, kolory rafy wprost
odurzają.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
W tej części parku jest też znane plateau, ulubione miejsce
żerowania mant wrac z licznymi cleaning stations. Nawet w silnym prądzie jest
to łatwe nurkowanie. Spływamy z prądem na paru lub kilkunastu metrach
napotykając nadciagające pod prąd manty.
Czesem mże być ich kilkadziesiąt. A poza nimi – rekiny, żółwie i bumphead
parrotfishe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
I jeszcze parę innych
nurkowań – każde niepowtarzalne, małe skalne wysepki z licznymi niewielkimi
grotami, drift dives i ruszamy w zupełnie inną krainę – Południe!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
To inny ekosystem, Oceanu Indyjskiego, możemy się poczuć
jakbyśmy zmienili akwen o tysiące mil. Woda staje się bardziej zielona, mniej
przejrzysta a pod nią napotykamy zupełnie inny krajobraz. Długie miękkie korale
oraz bajecznie kolorowe crynoids pokrywają ściany, głazy i sufity grot. Ale nie
tylko po to tu przypłynęlismy – południe wyspy Rinca to raj dla miłosników
życia bezkręgowego. Ślimaki, krewetki, kraby w przeróżnych kolorach i rozmiarach
czekają na wprawne oko lub odpowiedni obiektyw. Tu znajdują się najlepsze
miejsca do nurkowań nocnych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Spędzamy w tej krainie około 2 dni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zbliżamy się do końca safari. Jeśli czas pozwala a na
Północy przypadkiem nie udało się zobaczyć mant płyniemy jeszcze na południe wyspy
Komodo. To inny manta point w parku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Przez całe safari nie brakuje także innych, obok nurkowania,
atrakcji. Komodo, jak wszyscy wiedzą, to dom dla największych waranów świata –
smoków z Komodo. Żyją one na dwóch wyspach parku – Rinca i Komodo. Aby je
podglądnąć w naturalnym środowisku wyruszamy w któryś dzień na dwugodzinny
trekking po afrykańskopodobnej sawannie, stanowiącej ich środowisko. Spotykamy
także ich typowe menu – bawoły wodne, jelenie timorskie, dzikie świnie oraz
inne zwierzęta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Także w innych dniach jest
co robić – wspinamy się na góry na niewielkich bezludnych wyspach aby
podziwiać zachód słońca. Robimy przejażdżkę małą łódką lub kajakami w lesie
namorzynoym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Komodo oferuje mnóstwo atrakcji. Także nienurek się tu nie nudzi – piękne plaże,
snorkelling, trekkingi."<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Ola Lianahttp://www.blogger.com/profile/16178690836367681766noreply@blogger.com0