piątek, 9 listopada 2012

Rodzina


Na przykladzie zalogi z lodzi, gosposi w domu i paru innych znajomosci widze, ze uwiklanie w rodzine tu w Indonezji jest czyms przerazajacym. Nie ma z niego wyjscia, nie ma indywidualnego zycia, kariery, ambicji. Rodziny – czyli ojca, matki, ciotek, wujkow, kuzynow, dziadkow.
Systemem emerytalnym sa dzieci. To calkiem zrozumialy mechanizm przy braku innego ale rozleniwiajacy starsze pokolenia. Np. z wioski z calej rodziny tylko jeden czy jedna sie odwaza, wyrusza do Labuan Bajo albo na Bali i zaczyna zarabiac. Reszta nie, po co, przeciez w tym systemie maja juz zapewniony byt.
Telefon od rodziny z kampungu (rodzinnej wioski) oznacza zawsze mniejszy lub wiekszy klopot, ktory zazwyczaj sprowadza sie do potrzeby pieniedzy (nie bylam swiadkiem przypadku, kiedy rodzina zadzwonila, zeby zapytac o samopoczucie, wesolo pogadac…).Trudno sie rozwinac, utrzymac na dobrym, coraz wyzszym poziomie (sa tacy, ktorym na tym zalezy choc musze stwierdzic, ze nie wszyscy), wlasna mala rodzine, jesli rece wyciagaja sie zewszad po datki, a to trzeba leczyc kuzyna, a to kuzynka wychodzi za maz a to to a to sramto. Rodzice maja zwykle duzo dzieci. Ciezar opieki nad najmlodszym rodzenstwem spoczywa na tym najstarsz ym, juz pracujacym. I transfer srodkow trwa. Ale potem najmlodsze rodzenstwo bedzie sie czulo zobowiazane wobec starszego i pomoze jego dzieciom. I tak dalej i tak dalej.
Sytuacja zupelnie odwrotna niz w Europie, gdzie to najczesciej rodzice wspieraja dzieci (w uzasadnionych badz nie przypadkach).  Na Flores, w wioskach, rzadzi wyuczona bezradnosc kierujaca sie przeciw odwaznym jednostkom.
Nie ma tez przedawnienia – do Meny, mechanika na Pratiwi, w momencie gdy znalazl te prace, zglosila sie rodzina jego przybranej matki (sam jest uciekinierem z Timoru Wschodniego). Musial zaplacic za swojego przybranego ojca zalegly “belis” czyli oplate dla rodzicow kobiety od przyszlego meza. Ojciec kiedys nie zaplacil a mimo to sie ozenil. Nie zdarza sie to czesto ale czasem tak. Belis jest dosc wysoki i nie zawsze kazdego na niego stac.  Sa tez pary, ktore przez to nie biora slubu, przynajmniej na poczatku - slubu oficjalnego bo tradycyjny wg miejscowych zwyczajow zwykle jest. Bo jesli jest dziecko to bez slubu rodzicow jest klopot - nie dostanie aktu urodzenia ani nie pojdzie do szkoly (abstrahujac od wstydu rodziny). Wiec na Flores odbywaja sie czasem sluby (przynajmniej katolickie bo to wiem z pierwszej reki od polskiego misjonarza) zbiorowe udzielane parom z juz jakas iloscia dzieci. Wobec dziwacznych zwyczajow i panstwowych przepisow nawet kosciol musial sie uelastycznic.
W urzedach bez rodziny tez ani rusz. Wszedzie pytaja o niejaka “kartu keluarga” czyli karte rodziny, nalezaca do podstawowych tu dokumantow. Trzeba ja miec przy wyrabianiu paszportu, kupowaniu ziemi… Maz jest w niej nazwany oficjalnie glowa rodziny – “kepala keluarga” a ponizej sie wpisuje zone i po kolei dzieci. Jak ktos nie ma wspolmalzonka to ma karte rodziny wciaz przy rodzicach, chocby mial 50 lat. Nie zdaza sie to oczywiscie czesto. Rodzina to tu pewnik. Tu sie nie pyta czy ktos ma dzieci. Pyta sie czy juz je ma – “sudah ada anak?”, “belum ada anak?”. Te pytania zadawano mi nagminnie. A jak jest juz Toni to sie pytaja o drugie. Choc takie nagabywanie zdarza sie tez w Poslce, podobno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz