czwartek, 14 lutego 2013

Szarańcza


Informacja, którą ostatnio przeczytałam, o otworzeniu w Warszawie restauracji podającej dania z owadów, zbiegła się z sezonem na szarańczę na Bali. Początkowo nie wiedziałam, co robią ci wszyscy ludzie goniący z długimi bambusami z czymś na końcu - ażurową torebeczką uplecioną z cienkich pędów . Że cos zbierają z drzew było jasne. Ale różne rzeczy mi przychodziły do głowy.
Parę dni minęło zanim w końcu wczoraj podeszłam i zapytałam. Zbierają z drzew szarańcze. Ogromne. Potem będą je smażyć. Los szarańczy nie jest do pozazdroszczenia. Na moich oczach chłopak złamał jej, z chrobotem, tylne odnóża i wrzucił do małej plastikowej butelki po wodzie mineralnej. Tam już była ich cała masa, te na dole już chyba nie dychały. Może i są pożywne ale szkoda tak je męczyć. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz