sobota, 28 stycznia 2012

Ja i Toni jestesmy w Polsce. W domu mamy dosc strome, wysokie schody. Byly plany aby zalozyc przy nich jakas blokade, zeby mu sie nic nie przytrafilo. Ale pozostalo to w sferze planow, po czesci dlatego, ze na poczatku dlugo sie do tego zbieralismy ale przede wszystkim dlatego, ze nie ma takiej potrzeby. Toni ani razu nie postawil sie w niebezpiecznej sytuacji, nie zblizyl z rozpedem do schodow. Zachwouje sie ostroznie i uwaznie, tak samo jak na lodzi. Tam nie jest nigdy zostawiony sam sobie ale ma tez duza wolnosc, biega po lodzi. Tuz obok konczy sie poklad a ponizej jest morze.
Dzieci w Labuan Bajo do wieku szkolnego maja wg mnie fajne dziecinstwo. Cos jak boharerowie "Przygod Dudusia Wesolka", ktore ogladamy, gdy jestesmy w Polsce. Gonia, kombinuja, wchodza na palmy, skacza do wody, tak samo jak bohaterowie starych ksiazek dla dzieci. Nikt ich nie chroni i musza same oceniac ryzyko. Gdy poplynelismy lodzia do Gongger na polnocnym wybrzezu Flores widzialam dzieci plywajace na tratwie, zrobionej ze zwalonych pni bananowcow po dosc duzej rzece, tuz przed jej ujsciem do morza. Po porcie w Labuan Bajo dzieci czesto plywaja w sampanach, dlubankach z wioslami.





Problem zaczyna sie potem. Po tym dziecinstwie nie ma dla nich oferty. Szkoly maja bardzo niski poziom, rodzice nie stymuluja. Wielu grzeznie w marazmie badz zaczyna kombinowac juz nie w dzieciecy sposob.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz