Gardena jest 5 minut spacerem od miejsca, gdzie stoi w doku
Ari Jaya, spędzamy tam dnie a ja chodzę i w nocy bo mam napady strachu, że
drewno jest rozkradane, że łódź się przechyla i spada na burtę. Idę czasem dwa
razy w nocy. Pustą ulicą nic nie jeździ ale od hotelu aż do doku towarzyszy mi
stukot, powtarzający się z dużą regularnością. Raczej silny trzask co parę
chwil, rozchodzący się w każdą stronę. Dochodzi zawsze od grupki facetów
siedzących przy głównej drodze i nie śpiących chyba przez całą noc. Nie wiem
skąd się bierze ale też nigdy nie uczyniłam nic, żeby rozwiązać zagadkę. Ten
stuk na pustej ulicy w moich marszach do Ari Jayi stał się dla mnie nieodłączna częścią nocnych spacerów. Dopiero
ostatnio – olśnienie (tj. po wyjaśnieniach osoby znającej się na rzeczy)– nocne
posiedzenia to była gra w domino, to kostki domina wydawały głośny trzask gdy
były z impetem przyklepywane dłonią na stole.
Też już później dowiedziałam się, że Indonezyjczycy to
królowie, ofiary, maniacy hazardu. A zwłaszcza ludzie z Flores. W dużej i małej
skali, zakładają się ciągle, tracą pieniądze, grają znowu.
Teraz, na łodziach, na szczęście grają o co innego. Wchodzę
co kabiny kapitana, grają w czwórkę – patrzę,
coś dziwnego, kolorowe uszy. Każdy ma na jednym albo na obydwu uszach
przypięte żabki do prania. Wybrane te, które najmocniej trzymają. Kto przegra
przypina kolejną.
Ari Jaya się buduje. Ja się uczę języka, najlepszą możliwą
metodą, na żywca, wskazując na przedmioty i pytając jak się nazywają. Mam już
za sobą rozmowę telefoniczną z Surabayą, pierwsze wykłócanie się przez telefon,
jakiego musiałam dokonać. Silnik miał być wysłany już dawno temu ale wysłany nie
został. Jesteśmy w tej kwestii ogólnie nerwowi bo już usłyszeliśmy historię o
tym, że pewna łódź, wioząca silnik dla innej budującej się łodzi, zatonęła
sobie gdzieś między Surabayą a Labuan Bajo. Silnik jest już zapłacony i jego
strata w naszej sytuacji oznaczałaby konieczność szybkiego zakończenia naszego
biznesu. A o ubezpieczeniach zapomnij.
(Stary silnik, 3 cylindrowy Yanmar został już wyciągnięty.
Zostaliśmy poinformowani, że nadaje się tylko na kotwicę dla jakiegoś sampana.
Daliśmy go za darmo, jeszcze zapłaciliśmy za wyciągnięcie. A jednak nie –
silnik pływa do tej pory, został gdzieś przepatrzony i naprawiony).
Utknęłam na kranie. Musimy zamontować krany w zbiornikach na
paliwo, które niedługo będą gotowe i trzeba dopracować jakieś szczegóły. Nie
umiem wytłumaczyć, o co mi chodzi. Nie wiem, jak wytłumaczyć, że chodzi o kran.
Nie zadziałały ruchy naśladujące zakręcanie. Muszę iść do Gardeny, wziąć
kartkę. Wracam na łódź i rysuję bardzo ładny mały kranik. Pokazuję i:
„a, kran”.
Sprawa rozwiązana. Dobre są wspólne zapożyczenia z innych
języków.
Ari Jaya tak naprawdę nie nazywa się jeszcze Ari Jaya tylko
Wahid Jaya. Pod tą nazwą pływała z kalmarami na Bali i dalej, do Surabayi.
Wahid to syn byłego właściciela, Haji Ganiego. Jaya natomiast to słówko przynoszące
powodzenie, gwarantujące sukces. Po kupnie łodzi nie chcieliśmy trzymać Wahida.
Całkowita zmiana nazwy nie była natomiast podobno wskazana (dla jej
dalszego powodzenia). Chciałam zatrzymać
samą Jayę. Ale już taka łódź istniała, pływa do teraz. Trzeba było więc
wymyśleć cos do Jayi. Na pomysł wpadł Josh, mały przewodnik przesiadujący
godzinami przed swoim „biurem”, naprzeciwko Gardeny.
- A czemu nie Ari? A jak Aleksandra, ri jak Riccardo, Ari
Jaya.
I tak zostało do teraz, mimo że R. już dawno nie ma w Labuan
Bajo.
-Aleksandra, pamiętasz mnie jeszcze?
I się uśmiecha, jakby zamiatanie tego placu to było coś, co
od zawsze robił.
nie złe miałaś przygody! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Trafilam na Twoj blog dzieki tekstowi w akcji "Polki na emigracji" WO.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Flores (wakacyjnie) - w Labuan Bajo bylam trzy razy i na pewno wroce. Zazdroszcze najlepszego nurkowania na swiecie i rozumiem trudy zycia.
Powodzenia i byc moze do zobaczenia!
Beata (http://saigon.blox.pl)
PS. Czy w LB jest wciaz polski ksiadz,zadomowiony tam od paru dekad?
hej
OdpowiedzUsuńprzeczytalam kilka postow
fajnie piszesz, widac, ze o tym, co Cie aktualnie gryzie
mieszkam w Japonii, znasz moze Patrycje, ktora byla na Bali i jest w Tokyo
pozdrawiam
romana elledetokyo@gmail.com