Nasza gosposia poszla spac do domu sasiadki. Ta poprosila ja
o to (intensywnie) bo sie boi. Ostatnio czesto z nami jezdzi poniewaz ma dzieci
w podobnym wieku co Toni, bardzo z nim zaprzyjaznione. I dzisiaj jak to zwykle
dyskusja zeszla na magie, duchy, szatany, dziny itp, ktore w duzych ilosciach
zamieszkuja Indonezje. A w kazdym razie tak tutaj twierdza. Biorac pod uwage
moje dotychczasowe znajomosci moge powiedziec, ze wszyscy Indonezyjczycy, bez
wyjatku. Rozne religie laczy na pewno to, ze ich wyznawcy wierza w te same
leaki, tuyule, susuki (szczegoly mam nadzieje opisac niebawem). Co wiecej,
nawet misjonarze polscy na Flores zaczeli wierzyc w magie, zwlaszcza czarna.
Byli podobno swiadkami urokow i tajemniczych smierci “bez powodu”. Niby bez
powodu bo przeciez wiadomo – magia.
Magia jest traktowana jako normalny element zycia. Gdy ktos
cos usprawiedliwia magia albo opowiada historie swojej rodziny z magia w tle, jego
rozmowca mowi “a no tak”, wszystko rozumie, kiwa glowa, chwyta w lot, o co
chodzi. Taki kod ponad podzialami. Na pewno ponad religiami ale ponad
odleglosciami, jakie dziela wyspy takze. Sa jakies lokalne magie ale tez kazdy
wie, ze tuyul czy susuk kupuje sie na Jawie, wiadomo gdzie, a nawet raz ktos z
Flores powiedzial mi cene.
Podobno magia nie dziala, jesli ktos w nia nie wierzy.
Powinnam byc wiec bezpieczna. Ale i mi sie przytrafilo pare dziwnych sytuacji.
Jedna ma byc jednoznaczna! Wybralismy sie na Bali do swiatyni Uluwatu,
niedaleko. Ja nie chodzilam po jej terenie, znalam ja juz dobrze. Siedzialam na
murku a Toni spal w wozku. I nagle, jak to tam zwykle bywa, malpa,dosc
bezczelny makak z calej ich tamtejszej grupy, od tylu zabral mi okulary.
Poniewaz byly dosc stare i juz poklejone (jak mi sie to zdarza miewac) nie
uczynilam nic aby je odzyskac. Ale pewien mily turysta rzucil sie na ich
ratunek przeciwko malpie. Ta w koncu, juz z drzewa, rzucila okulary, ktore
spadly tuz pod nogi pewnej zasuszonej balijskiej staruszki. Kto byl na Bali na
pewno takie widzial, nosza drewno, pracuja w polu i w obejsciu, siedza na
targach. Daje im na oko 30 kilogramow, skora i kosci. I ta wlasnie staruszka
podniosla okulary. Chcac nie chcac wstalam i ruszylam w jej kierunku,
wyciagnelam reke po nieszczesna staroc. Juz mowiac ‘terima kasih’ – ‘dziekuje’.
A ona na to ‘money money’. Zamiast jej dac (byloby po sprawie) tak mnie to wkurzylo, ze
powiedzialam tylko ‘za co?’ i dosc ostro wzielam okulary z koscistej reki. I
wrocilam do siedzenia. Ona tez siadla, okolo 50 metrow od nas. Intensywnie sie
wpatrywala. Ja jej tez posylalam ostre spojrzenia ale nie za bardzo mnie to w
sumie zajmowalo.
Staruszka przyszla w nocy. Do domu. Trzy razy w nocy Toni
budzil sie w panice, jakiej nie zaznal wczesniej ani juz potem. Nie do uspokojenia przez dluzszy czas. Bez
zrozumialego dla mnie powodu. Dopiero rano przypomnialam sobie o staruszce a
Sardin potwierdzil – widzial ja w nocy, siedziala na szafie, wlosy zaslanialy
jej twarz ale to byla ona. Ja jej nie moge widziec ale on tak. Ma magiczny
kamien! Toni dostal do picia wode ze szklanki, gdzie zostal zanurzony kamien.
Sardin cos poszeptal przez dluzszy czas. Potem bylo juz spokojnie.
Ten kamien podobno nas uratowal. Chciala zrobic cos zlego
ale sie przestraszyla. Kamien jest czarny, okragly, od niejakiego mister Dauta
z Komodo, ktory bardzo nas lubi bo pozwalamy mu zawsze sprzedawac drewniane
warany klientom.
Co do kamieni – pewien moj znajomy tez dostal magiczny kamien, nota bene wlasnie od
katolickiego misjonarza na Flores. Kamien ma cofac skutki kazdego ukaszenia
weza, nawet najgorszego z jadowitych gatunkow! Wystarczy przylozyc w miejsce
ugryzienia i po problemie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz